-

ahenobarbus : Po przeczytaniu notki reklamacji nie uwzględnia się

Alchemia finansowa - część II

Znałem w swoim czasie wielu bankierów. Niektórzy z nich byli leniwi; większość jednak była bardzo pracowitymi, inteligentnymi ludźmi, niestrudzenie dążącymi do poszerzania pola działania. Oni musieli tak działać, bo inaczej ich banki nie wypłacałyby dywidendy na koniec roku. Malkontenci zapominają jednak o czymś zupełnie innym. Nikt nie myśli o tym, by zapytać skąd się biorą bankierzy! Czy rosną na drzewach - czy uczą się w szkołach bankowości - czy też należą do tajemniczych bankowych dynastii? I tak  i nie. Niewątpliwie istniały i istnieją, dynastie rodzin bankierskich - na przykład Mendelssohnowie, którzy oprócz finansistów, wydali poetów, muzyków, artystów i naukowców. Inni znów wywodzą się z małych, ciężko pracujących klas naszego społeczeństwa - jak pewien dyrektor niemieckiego Reichsbanku, którego ojciec był posłańcem w tej samej instytucji.

Jednym słowem … głupotą jest mówienie o "bankierach". Każdy kto to robi stawia się na równi z tymi, którzy uważają, że można osądzać "Żydów", "Murzynów", "kolejarzy". W każdym powołaniu są czarne i białe owce, a ja będę miał coś do powiedzenia o jednych i drugich.

Hjalmar Schacht[1]

Finansowa potęga Florencji skupiała się w rękach kilku znaczących rodów arystokratycznych, które zorganizowały wielkie spółki handlowe, zwane w świetnym opracowaniu Edwina S.Hunta i Jamesa Murraya – „A history of business in Medieval Europe 1200-1550” superfirmami. Podobnie jak Templariusze,  firmy Bardi i Peruzzi oraz inne szybko zaczęły pełnić rolę "bankierów" królów i książąt europejskich, z których terytoriami ich przedsiębiorstwa miały do czynienia - wspominałem już o Andegawenach i Plantagenetach. Dobrze postawione pytanie w tym miejscu będzie brzmiało – w jaki sposób spółki te bogaciły się  na pożyczkach skoro dobrze wiemy, że Kościół zakazywał pożyczania pieniędzy na procent? Otóż sposobem na to było pozyskiwanie od władców coraz to nowych przywilejów handlowych, dzierżaw ceł, kopalń, mennic itd. W przypadku Królestwa Neapolu wielkie pożyczki udzielone królestwu, a konkretnie królowi Karolowi II na początku XIV w., przyniosły spółce Peruzzi różne specjalne przywileje, wśród nich możliwość otwarcia banku w Neapolu, kontrolę nad opodatkowaniem eksportu zboża (swoiste kuriozum) i prawo do tego, by sprawy cywilne z udziałem spółki trafiały do sądu apelacyjnego, a nie do zwykłych trybunałów. Mówiąc wprost – superfirma miała zapewnioną osobną jurysdykcję do rozpatrywania swoich własnych spraw! Możemy porównać ówczesne superfirmy z obecnymi korporacjami, choć oczywiście skala była inna (firmy Bardi czy Peruzzi miały w szczytowym momencie nie więcej niż 90 „pracowników” czy partnerów) ale ambicje podobne. Warto zauważyć, że Florencja i jej spółki nie stanowiły bezpośredniego wyzwania dla potęg morskich, Genui, a przede wszystkim Wenecji. Do tego wątku jeszcze wrócę.

Przez trzy czwarte wieku, od lat 60. XII w., kiedy to po raz pierwszy zawarli umowy handlowe z Anglikami, aż do około 1340 r., Florentczycy osiągali stałe zyski, tak wielkie, że byli w stanie przekazywać nieprzerwany strumień gotówki do skarbców władców którym udzielali pożyczek. Co niezwykle interesujące już od lat 80-tych XIII w. zabezpieczeniem dla kredytów była ziemia, którą wielkie firmy florenckie kupowały w regionie, przekształcając contado w wielkie latyfundia. Potęga i bogactwo niektórych rodów florenckich była legendarna. Nie będę zanudzał tu nikogo o ilości zboża jakie konsumowali tacy Peruzzi w porównaniu do zwykłych mieszkańców Florencji, ale roczne wydatki tej rodziny w 1329 roku wyniosły 3 000 florenów na same tylko koszty związane z życiem. Była to suma olbrzymia.

Florenckie potęgi były również mocno związane z Kościołem. Giovani Villani nazywał nawet spółki „filarami chrześcijaństwa”. Jak pisałem wcześniej, firmy posiadały uprawnienia do zbierania podatków w imieniu papieża, a sam handel wełną z wyspami był doskonale zorganizowany. Produkcją wełny która kupowali florentczycy zajmowały się głównie klasztory angielskie.

Do niedawna uważano, że to bankructwo wielkich florenckich spółek Bardi, Peruzzi oraz innych miało wiele wspólnego z chciwością i pogonią za zyskiem co spowodowało, że pożyczki jakie udzielono Edwardowi III obciążone dużym ryzykiem doprowadziły do katastrofy. W świetle najnowszych ustaleń okazuje się, że to wyjaśnienie nie jest prawdziwe, przyczyny leżały zupełnie gdzie indziej, a relacja o rzekomych niespłaconych pożyczkach królestwa Anglii zmyliła nawet autora tej klasy jak Fernand Braudel. Na czym polegał problem?

Okazuje się, że większość akademickich historyków opierała swoje opisy na relacji zawartej w kronice … Giovaniego Villaniego, który był uważany za wiarygodnego autora, ze względu na swoje doświadczenie biznesowe i ogólne orientowanie się w sytuacji politycznej. Villani jako młody człowiek w 1300 roku wstąpił do spółki Peruzzi jako udziałowiec-zarządca, stając się człowiekiem zamożnym i o wysokiej pozycji społecznej. Odszedł z firmy w 1308 roku, a następnie został udziałowcem zarządzającym firmy Buonaccorsi, która szybko urosła do rangi czwartej firmy we Florencji. Piastował później szereg ważnych urzędów w mieście. Jego reputacja została jednak zszargana, gdy w odpowiedzi na zarzuty o branie łapówek próbował przeczekać aż sprawa ucichnie i choć nigdy nie został skazany za popełnienie przestępstwa, został zdegradowany do niższych stanowisk. Co więcej, firma Buonaccorsi, w której Villani wciąż był wspólnikiem, spektakularnie splajtowała w 1342 r., gdy jej przedstawicielstwa w Neapolu i Awinionie rozpłynęły się w powietrzu w ciągu jednej nocy, pozostawiając po sobie rój wściekłych wierzycieli. Przez kilka lat firmie udawało się wstrzymać postępowanie sądowe we Florencji, ale w lutym 1346 r. Villani został więźniem w osławionym Stinche, gdzie ponoć zmarł na dżumę w roku 1348. Moim zdaniem po prostu nieco za dużo wiedział, pozwolę sobie przybliżyć Państwu w ogólnym zarysie sytuację monetarno-gospodarczą interesującego nas obszaru i czasu. Wiem, ze znajdą się chętni do uzupełnienia tego opisu ale nic nie stoi na przeszkodzie i zapraszam do dyskusji pod tekstem.

Zacznijmy więc od bardziej szczegółowej, standardowej, akademickiej wykładni.

Pod koniec lat trzydziestych XIII w. wybuchła wojna między Anglią a Francją, co zwiększyło pragnienie Edwarda III na gotówkę, a ugruntowane już przywileje florenckich kompanii coraz bardziej zależały od udzielania przez nie pożyczek królowi, który w każdej chwili mógł usunąć Bardi i Peruzzi z lukratywnego handlu eksportowego. Znakiem opłacalności eksportu angielskiej wełny jest to, że kompanie florenckie nadal udzielały Edwardowi coraz większych pożyczek, których potrzebował na walkę z Francuzami.

Niewątpliwie jednym z ukrytych celów Edwarda byli producenci tekstyliów we Flandrii. Podważali oni królewski monopol Edwarda na angielską produkcję tekstylną. Jak nas informuje May McKissack w pracy „The Fourteenth Century” XIV w. to początek odradzania się angielskiego przemysłu tekstylnego, który znacznie podupadł w XIII w. Edward III chciał znacznie przyspieszyć ten proces zachęcając nawet tkaczy flandryjskich do osiedlenia się w Anglii. Być może większość nie okazała entuzjazmu, stąd wiele początkowych działań w wojnie stuletniej toczyło się na terenie Flandrii. Edward III odbudował miejscowe podupadłe gildie City of London  oraz zaplecze – zorganizował sieć foluszy na angielskiej prowincji, co zaowocowało nieco później (ale jeszcze za życia Edwada III) zawiązaniem morskiego szlaku handlowego Londyn – Zakon Krzyżacki w celu sprzedaży tkanin angielskich do Polski.

Jak wiemy firmy Bardi i Peruzzi dzięki pożyczkom udzielonym Edwardowi uzyskały zwyczajowe "warunki": prawo do eksportu wełny oraz prawo do zastawu na niektórych dochodach królewskich w celu spłacenia pożyczek. Kiedy kampanie Edwarda we Flandrii nie powiodły się, Edward nie spłacił swoich pożyczek, a Bardi i Peruzzi znaleźli się w kryzysie finansowym, który przetoczył się przez ich sieci korporacyjne od Londynu po Neapol i spowodował ostatecznie ich upadek.

A jednak, przyjmując nieco szerszą perspektywę można dopatrzyć się działania pewnej „niewidzialnej ręki”. Przełomowych argumentów dostarcza praca Edwina S.Hunta i Jamesa Murraya. Autorzy ci akcentują, że upadek florenckich gigantów w roku 1345 wiązał się z fluktuacjami na rynku walut, tj. dynamicznymi zmianami w stosunku wartości złota do srebra oraz załamaniem się cen na rynku zboża. Z tym, że dla autorów tych działania te nie noszą cech żadnego celowego działania, ot po prostu tak się stało. Mamy więc nowy akademicki dyskurs. Ale przyjrzyjmy się kilku interesującym szczegółom, jakie podają ci autorzy.

Audyty finansowe przeprowadzone za czasów Edwarda wskazują, że powtarzane przez samego Fernanda Braudela za Villanim kwoty długów są wyssane z palca. Przypominam że Edward III miał być winien 900 000 florenów Bardim, 600 000 Perzuzzim. Tymczasem realnie ten dług po licznych umorzeniach wynosił ledwie …13 000 funtów. Szacunki dotyczące strat Bardi i Peruzzi opierały się więc najprawdopodobniej na plotkach ulicznych krążących po sądach gminnych, ale trzeba przyznać że istniejące zapisy publiczne są niejasne i mylące. Jak piszą Murray i Hunt:

W pierwszym raporcie po ogłoszeniu upadłości firmy Peruzzi nie podano żadnych liczb, wspominając jedynie, że większość zobowiązań stanowiły ogromne sumy należne od dłużników w Anglii, Francji, na Sycylii i w innych zagranicznych miejscach, "nie do odzyskania z powodu wojny". Ostateczne ugody wskazują na znacznie skromniejszą skalę strat. Porozumienie Peruzzi przewidywało odzyskanie przez wierzycieli około 35 procenta ich wierzytelności. Konkordat Bardi, zawarty z zadziwiającą szybkością po złożeniu przez firmę wniosku o upadłość na początku roku, przyznał wierzycielom ponad 50 procent ich roszczeń.

Koronny dowód na to, że to nie angielskie pożyczki były przyczyną bankructwa Florentczyków jest firma Acciaiuoli, która unikała pożyczania pieniędzy Edwardowi III, a zbankrutowała w tym samym czasie, co Peruzzi i spłaciła swoich wierzycieli w tempie procentowym, tylko nieznacznie powyżej poziomu ustalonego dla pozostałych dwóch superfirm.

Z analizy zapisów w Anglii wynika, że obie kompanie, a zwłaszcza Peruzzi, były w stanie odzyskać znaczną część pieniędzy pożyczonych koronie. Mimo że poniosły one straty na pożyczkach, nie były one w żadnym stopniu zbliżone do tych, które sugerował Villani, a dodatkowo zmniejszyły je zyski uzyskane z uprzywilejowanego eksportu wełny.

Tu oczywiście rodzi się nieco pytań odnośnie celów jakie miał Villani jawnie kłamiąc w swojej kronice. Czy pisał to na czyjeś zlecenie? Jak pamiętamy sam był „aferzystą” związanym z rodziną Buonaccorsi, a jego śmierć miała miejsce w okolicznościach jak to się mówi tajemniczych. To znaczy oczywiście mógł umrzeć na dżumę w więzieniu, a ja mogę się mylić, ale specjalnie przeszukałem dostępne opracowania pod kątem tego jak wyglądała śmiertelność na dżumę wśród więźniów. Znalazłem jeden ciekawy cytat który pewnie nic nie znaczy:

Bezpieczeństwo tych, którzy poszli w odosobnienie jest ukazane na przykładzie ascety Ibn Abu Madyan, który żył w mieście Sale [niezidentyfikowane]. Wierzył on szczerze w możliwość zarażenia, więc zgromadził żywność i zamurował drzwi przed swoją rodziną (a jego rodzina była liczna!). Miasto zostało zniszczone przez zarazę i w całym mieście nie pozostała ani jedna dusza [oprócz Madyana]. Raporty były zgodne, że odosobnione miejsca, do których nie prowadzą żadne drogi i które nie są uczęszczane przez ludzi wyszły z plagi bez szwanku. Pozwólcie, że opowiem wam również o cudownym ocaleniu w naszych czasach muzułmańskich więźniów, którzy zostali oszczędzeni w więzieniu w mieście Sewilli, a było ich tysiące niczym płytek w mozaice. Nie zostali dotknięci przez dżumę, a ta niemalże spustoszyła całe miasto.

Fragment pochodzi z opisu dostarczonego w latach 1349-1352 przez lekarza i nauczyciela Lisana Al-Dina ibn Al-Khatiba.  Wiem drodzy akademicy,  to nic nie znaczy. Villani umarł na dżumę w Stinche.

Oczywiście panowie Hunt i Murray nie mówią nam, że ktoś za tymi bankructwami i śmiercią Villaniego konkretnie stał… Układ moich poprzednich notek, a zwłaszcza opis niektórych tajemniczych instytucji zajmujących się wymianą walut, sporą siecią szpiegowską i handlem zbożem oraz depozytami sugeruje udział  Wenecjan. Nie są to, od razu mówię, rzeczy nowe i takie sugestie już pojawiały.

Zwacam uwagę zwłaszcza na tajemniczą i wielce czarowną uwagę zawartą już  we wstępie pracy o weneckich finansach Lane'a i Muellera:

Jedną z przyczyn nieporozumień w weneckiej historii monetarnej są duże luki w weneckich archiwach. W Wenecji nie zachowały się archiwa mennicze porównywalne z tymi z Anglii, Florencji czy Niderlandów. Brakuje nawet podstawowych rejestrów dekretów rządowych z kilku kluczowych dekad XIV wieku. Polityka monetarna, a zwłaszcza praktyki monetarne, musiały być rekonstruowane pośrednio na podstawie tak różnych źródeł, jak podręczniki kupieckie, księgi rachunkowe i listy handlowe, rejestry notarialne oraz ogólne ustawodawstwo podatkowe i handlowe. Źródła te były jednocześnie ważne dla analizy relacji między zmianami, które zachodziły w Wenecji, a tymi, które zachodziły na ziemiach jej partnerów handlowych.

O tym czy za bankructwem Florencji stali Wenecjanie, czy mamy raczej do czynienia ze zmową lub jeszcze czymś innym napiszę w ostatniej notce.

CDN.

 

[1] Cytat pochodzi z autobiografii Schachta. Darmowa wersja w języku angielskim znajduje się tutaj: https://pdfcoffee.com/qdownload/78324595-hjalmar-schacht-confessions-of-the-old-wizardpdf-pdf-free.html  



tagi: wenecja  florencja   edward iii  villani 

ahenobarbus
24 sierpnia 2021 18:32
13     1007    8 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

Mathias92 @ahenobarbus
24 sierpnia 2021 18:51

Bardzo ciekawy artykuł. Zastanawia mnie czy banki weneckie miały wpływ na zjednoczenie Królestwa Polskiego przez Łokietka a później poprzez Andewagenów na Unię polsko-litewską w Krewie? Dzięki temu doszło do kontroli ważniejszych szlaków handlowych zachód - wschód i dostęp do handlu czarnomorskiego poprzez lenno mołdawskie. 

zaloguj się by móc komentować

smieciu @ahenobarbus
24 sierpnia 2021 18:59

Zapowiada się ciekawie.

Ja rzucę z góry co o tym sądzę, mam swoją koncepcję, zobaczymy co z tego wyniknie :)

Tak więc kontynuując wątek Gibbelińskich Bankierów kogo mamy po drugiej stronie? Wiadomo. Świętych królów Francji. Jakichżby tam heretyków ;) Ci święci rozwalili interes Gibbelinom w Langwedocji. Potem przyszła Sycylia i cały Karol Andegaweński i takie podobne. Gibbelińskie chłopaki więc spróbowali zebrać siły i tak doszło do Wojny Stuletniej. Gibbelinowie spróbowali zniszczyć świętych w zarodku. Stąd też nic się więcej nieliczyło. Gibbelinowie alias florenckie domy bankierskie, o których piszesz rzuciły wszystko co mają by załatwić Francuzów. Popłynęły ogromne pieniądze do Anglii, ten Villani nie musi kłamać. Przeciwnie. Może dlatego został uziemiony bo sypnął prawdziwymi kwotami. Pokazując gdzie tak naprawdę miało swoje źródło przemożne pragnienie Edwarda by zniszczyć Francuzów.

Dzisiaj na wiki sobie czytasz że Edward chciał przejąć koronę i niewiele poza tym. A Florencja po prostu zrobiła zły interes. Ale jak dla mnie było odwrotnie. To nie był zły interes, to był cel, kasa poszła dokładnie tam gdzie miała iść. Na wojnę. To nie był zwykły biznes. Oczywiście wobec świata należało to zamaskować. Stąd bankierzy razem z Edwardem zrobili w Anglii trochę magii. Że niby wielkiej kasy nie było. Ale i tak bankierzy zostali na lodzie. Więc ci, których pieniądze florenccy bankierzy przeputali na wojnę dostali swoje wyjaśnienie z jednej strony a z drugiej całość zwalono na Edwarda, który przecież bez całej tej kasy nie mógłby nawet palcem w bucie kiwnąć.

Kto wie jak potoczyłaby się ta wojna gdyby nie dżuma. Francuzi mocno już kwiczeli ale dostali chwilę oddechu. Zresztą ich sponsorzy nie zasypiali gruszek w popiele. Może będzie okazja o tych świętoszkach też trochę opowiedzieć. Ale ogólnie tak to widzę.

Jeśli chodzi o Wenecję to nie wierzę że działali przeciw Florencji. Przeciwnie. Jeśli te akta zaginęły to raczej dlatego bo pokazywały że Wenecja również dołożyła się do pieniędzy, które Edward wydał na wojnę. Skądś miał złoto na te swoje noble itd. ...

zaloguj się by móc komentować

smieciu @Mathias92 24 sierpnia 2021 18:51
24 sierpnia 2021 19:01

Nie sądzę żeby tak było. Andegawenowie owszem, byli główną siłą, która odrodziła nasze państwo poprzez Łokietka i Kazimierza ale nie zrobili tego na rzecz Wenecji.

zaloguj się by móc komentować

ahenobarbus @smieciu 24 sierpnia 2021 18:59
24 sierpnia 2021 19:15

pominąłem pewne rzeczy celowo na razie. mam nadzieję powiązać kilka wątków, w tym olbrzymie zakupy srebra w Anglii. srebro było bardzo deficytywowe wówczas. niewiele "organizacji" mogło zapewnić dostawę, zwłaszcza że Wenecjanie Genueńczycy drenowali rynek srebra w stopniu nieprawdopodobnym. btw - ich konflikt na Morzu Czarnym dotyczył właśnie możliwości wymiany złoto-srebro kiedy to się opłacało. ale oczywiście handel towarami też był ważny. 

 

ale po upadku florenckich spółek w Angli zaczyna się ich droga do "samodzielności". wspomnę tylko jedno nazwisko które na razie nikomu nic nie powie czyli William de la Pole. od 1350 r wg May McKissack na Bałtyk płyną już statki z tekstyliami angielskimi. 

zaloguj się by móc komentować

ahenobarbus @Mathias92 24 sierpnia 2021 18:51
24 sierpnia 2021 19:16

pewna sugestia sugerująca kontakty znajduje się w pracy Lane i Muellera. subtelnie mówią oni o tym że złoto ze Śląska trafiało również do Wenecji. ale czy politycznie mogło coś być? trudno powiedzieć :) 

zaloguj się by móc komentować

smieciu @ahenobarbus 24 sierpnia 2021 19:15
24 sierpnia 2021 19:18

Ok, ja oczywiście czekam na dalsze części. Pewnie dowiemy się o dalszych szczegółach. To naprawdę będzie ciekawe. I pewnie pokazujące rozmach i skalę działania tych ludzi. Nowoczesność metody. Będzie o czym gadać :)

zaloguj się by móc komentować

ahenobarbus @smieciu 24 sierpnia 2021 18:59
25 sierpnia 2021 16:39

Tak więc kontynuując wątek Gibbelińskich Bankierów kogo mamy po drugiej stronie? Wiadomo. Świętych królów Francji. Jakichżby tam heretyków ;) Ci święci rozwalili interes Gibbelinom w Langwedocji. Potem przyszła Sycylia i cały Karol Andegaweński i takie podobne. Gibbelińskie chłopaki więc spróbowali zebrać siły i tak doszło do Wojny Stuletniej. Gibbelinowie spróbowali zniszczyć świętych w zarodku. 

Od papieża Urbana IV (nota bene Francuza), czyli tego który wymyślił Andegawenów, mamy dwie orientacje niemiecko-cesarską i papiesko-francusko-andegaweńską. Ta druga opcja oferowała nowe i większe możliwości dla florenckiej ekspansji handlowej, pamietaj że gibelini i stronnictwo cesarskie było nienawidzone nawet przez popolo za zbyt rygorystyczną politykę fiskalną. O źródłach tej polityki fiskalnej mówiliśmy już na SN wielokrotnie. 

Urban IV rzeczywiście przekształcił swój pontyfikat w krucjatę mającą na celu zniszczenie Hohenstaufenów i położenie kresu ich powtarzającym się próbom opanowania półwyspu oraz okrążenia i zdominowania papiestwa. Francuskie koneksje doprowadziły go do Karola Andegaweńskiego, hrabiego Prowansji i brata króla Ludwika IX. Karol miał ambicje ale oczywiscie nie miał pieniędzy ani armii.  Źródłem finansowania mieli byli florenccy bankierzy, na których Urban zadziałał mówiąc wprost -  groźbami ekonomicznymi - inaczej się zdaje się nie dało. Ogłosił wprost, że zwolnieni  dłużników Florentczyków ze zobowiązań, zagroził przerwaniem importu flamandzkiego sukna do Florencji i poddaniem ich konfiskacie dóbr, a nawet uwięzieniem. W tajnych negocjacjach przedstawiciele papieża proponowali zwolnienie z tych kar kupców, którzy zdecydują się zawrzeć formalne pakty i zobowiązać się do wsparcia finansowego kampanii wojskowej Andegawenów. Co niezwykle ciekawe przez dwa lata negocjacje te trwały bez wiedzy gibelińskich namiestników Florencji. We Florencji konflikt między gwelfami i gibelinami był bardzo żywy. 

Finansowe i ekonomiczne fundamenty reżimu gibelinów/cesarstwa były wyrywane kawałek po kawałku. Niemal 200 największych florenckich bankierów i kupców z dwudziestu jeden wielkich firm uroczyście przyrzekło wierność papiestwu i sprawie gwelfickiej oraz zobowiązali się do zniszczenia rządów gibelinów we Florencji i władzy Hohenstaufów w całych Włoszech. Stąd pewnie Villani wziął "filary chrześcijaństwa". Te pakty między papieżem a rodami florenckimi m.in. Scali, Mozzi, Spini, Pulci-Rimbertini, Bardi, Cerchi, Frescobaldi i Rossi stały się podstawą  zmiany całego układu sił we Włoszech, gdy wielkie i wciąż rosnące bogactwo florenckich kupców-bankierów zwróciło się zdecydowanie przeciwko gibelinom i następcy Fryderyka, Manfredowi który został oskarżony o bycie muzułmaninem, co umożliwiło zorganizowanie regularnej krucjaty. Manfred został pokonany pod Benevento w 1266 r. 

Florencji stanowiła więc finansowe jądro gwelfickiej "ententy", która połączyła miasto z Francją i z tym, co wkrótce miało stać się andegaweńskim południem Włoch. Gigantyczne zyski  Genialny ruch.

Ale układ okazał się bardzo wrażliwy. Florencja nie tylko była związana z Francją ale zostali również "bankierami" Anglii. Była to ryzykowna decyzja bo gdy doszło do wojny stuletniej, odcięto kompanie od tradycyjnie korzystnych relacji z Francją. Tu pojawiłoby się rzeczywiście miejsce na super teorię spiskową. Czy to gibelini lub Wenecjanie byli owymi alchemikami, którzy dali odpowiednie gwarancje Edwardowi pchając go do wojny? 

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @ahenobarbus
25 sierpnia 2021 20:58

PLUS. Czekam niecierpliwie na ciąg dalszy. 

Villani zasłyną również obsmarowaniem Urbana VIII. Jako przyczynę jego śmierci podał szaleństwo i samookaleczenie w skutek wyrzutów sumienia z powodu chciwości której nie mógł sobie wybaczyć. Miał mieć rany na głowie od tłuczenia nią o ścianę i zdeformowane dłonie które też jakoś tam okaleczał. W XVII w. odkryto jego grób - podwójny, ołowiana trumna w marmurowym sarkofagu - i okazało się że głowa cała i dłonie też. Boccaccio powtarzał tą bajkę za Vilanim: http://magazynier.szkolanawigatorow.pl/optyka-dantego-cz-3-dantejski-paragraf-22-i-droga-krzyzowa-bonifacego-viii 

Dante związany jest z interesami klanu della Scalla z Werony i być może z klanem Montefeltro (za jego czasów Guido Montefeltro najpierw służył Bonifacemu VIII przeciw Colonnom ale potem przeszedł na stronę Collonów). Boccacio raczej też. Ergo Vilani też. Scalla, Montefeltro (ci wyglądają jak Saraceni wprost z Egiptu albo Palestyny) i Colonnowie - to może być inna siatka kolaborująca z Wenecją, przynajmniej w tamtym okresie. Dantego jednak załatwili Wenecjanie. Był negocjatorem Rawenny wysłanym do Wenecji. Tam odmówiono mu miejsca na statku i musiał lądem wracać, po drodze "ugryzł go komar" i zmarł "na malarię". Czegoś bardzo "malaryczne" były te bagna wokół Wenecji.

zaloguj się by móc komentować

smieciu @ahenobarbus 25 sierpnia 2021 16:39
25 sierpnia 2021 21:09

Na Włochach nie można polegać ;)

Skąd masz informacje o takim totalnym przejściu Florencji na stronę Andegawenów?

zaloguj się by móc komentować

ahenobarbus @smieciu 25 sierpnia 2021 21:09
25 sierpnia 2021 21:20

Tak opisuje to John Najemy. Swoją drogą papieże byli nieustraszeni. Jeśli Florencja miała być źródłem herezji we Włoszech i bastionem gibelinów, to jednak musi robić wrażenie radykalna próba odwrócenia wektorów w samym oku cyklonu. 

Oczywiście inny opis papieży jest u Davida Abulafii. Oni wg niego strasznie przeszkadzali Fryderykowi w organizacji poważnych i nowoczesnych rządów. 

zaloguj się by móc komentować

ahenobarbus @Magazynier 25 sierpnia 2021 20:58
25 sierpnia 2021 21:26

Wojna ze Scaligerami to była trochę taka próba generalna przed tym co czekało Florencję w latach 40 tych XIV w. Próba przed wojną stuletnią to pewnie mocna przesada. O tym będzie w następnej notce i wspominali o tym Lane i Mueller, co wrzuciłem też do tekstu o tajnikach weneckich bankierów. 

zaloguj się by móc komentować

Numisma @Magazynier 25 sierpnia 2021 20:58
26 sierpnia 2021 00:06

Zapewne chodzi o Bonifacego VIII, nie Urbana.

Może źle patrzę, ale w opisie okoliczności pojmania, uwolnienia, a następnie choroby i śmierci papieża w Księdze IX, rozdz. 63. Kroniki nie widzę oszczerstw. W ogóle ton Villaniego jest raczej pełen podziwu dla odwagi Bonifacego. Ba! Przypisuje jego uwolnienie po trzech dniach bezpośredniej boskiej interwencji. Istotnie, jest mowa o dziwnej chorobie, która spowodowała, że gryzł sam siebie jakby był szalony, czy raczej wściekły (rabbioso), ale nie ma nic o tłuczeniu głową o ścianę - być może jakiś tłumacz źle zinterpretował słowo  'ngiuria, które tutaj jednoznacznie oznacza obrazę, a nie fizyczna szkodę - ani o zdeformowaniu dłoni. Odnośnie do tych rzekomych okaleczeń katolicka encyklopedia New Advent powołuje sie na kard. Wisemana, który jednak pisał to XIX wieku. Niestety, ze sprawozdania Giacomo Grimaldiego z otwarcia grobu w 1603 roku znalazłem w sieci tylko fragment dotyczący szat, ale przypuszczam, że trudno byłoby po 300 latach potwierdzić lub wykluczyć powierzchowne rany w wyniku samogryzienia - o ile Grimaldi ich szukał. Przytaczam tekst Villaniego od miejsca, w którym Sciarra et cons. najeżdżają papieża w mieście Anagna:

"Kiedy papież Bonifacy usłyszał wrzawę i zobaczył, że został opuszczony przez wszystkich kardynałów, którzy uciekli i ukryli się ze strachu lub byli po złej stronie, i  przez większość swojej rodziny, i widząc, że jego wrogowie zajęli ziemię i pałac, w którym się znajdował, uznał, że przyszedł na niego koniec, ale jako wielkoduszny i dzielny człowiek powiedział:  "Skoro mam być wzięty zdradą, jak Jezus Chrystus, i jest mi pisane teraz umrzeć, to przynajmniej chcę umrzeć jako papież"; i w tym momencie wziął płaszcz świętego Piotra, i z koroną Konstantyna na głowie, a kluczami i krzyżem w ręku, usiadł na tronie  papieskim.  Kiedy Sciarra i inni jego wrogowie przybyli na miejsce, wyszydzili go podłymi słowy i aresztowali jego i jego pozostałą na miejscu rodzinę. Między szydercami był pan Wilhelm de Nogaret, negocjator króla Francji, ktorego zabrali z sobą. Zagroził on, że przywiezie papieża związanego do Lyonu nad Rodanem, gdzie na synodzie generalnym zostanie zmuszony do abdykacji i potepiony. Mężny papież odpowiedział, że ucieszy go potępienie i usunięcie z urzedu przez patarenów [paterini, chodzi o katarów], tak jak Wilhelm, którego ojciec i matka spłonęli na stosie jako patareni. To zmieszało i zawstydziło pana Wilhelma. Potem jednak, jak Bóg chciał, uszanowano świętą godność papieża i nikt nie chciał ani nie miał odwagi położyć na nim ręki, ale zostawiono go pod uprzejmą strażą, a zamierzano zrabować skarby należące papieża i Kościoła. W tym bólu, wstydzie i męce był dzielny papież Bonifacy przetrzymywany przez swoich wrogów przez trzy dni; A jako że Chrystus zmartwychwstał trzeciego dnia, spodobało Mu się i trzeciego dnia uwolnić papieża Bonifacego. W ten sposób bez modlitw i innych zabiegów, samą mocą Bożej interwencji, mieszkańcy Anagna, zobaczywszy swój błąd i otrzasnąwszy sie ze swojej ślepej niewdzięczności, natychmiast chwycili za broń, krzycząc: "Niech żyje papież, a zdrajcy niech zginą!". I ruszywszy przez miasto ścigali Sciarrę della Colonna i jego zwolenników, biorąc ich do niewoli i zabijając, i uwolnili papieża i jego rodzinę. apież Bonifacy, widząc siebie wolnym i swoich wrogów wypędzonych, wcale się nie cieszył, gdyż w duszy jego zagościł i narastał ból z powodu doznanej niegodziwości. Natychmiast opuscił Anagna z całym swoim dworem i przybył do Rzymu do św. Piotra, aby zwołąć sobór, zamierzając srogowo pomścić na królu Francji i tych, którzy go obrazili, zniewagę swoją i Kościoła świętego; Ale, jak spodobało się Bogu, ból, który powstał w sercu papieża Bonifacego wskutek doznanej zniewagi, spowodował u niego po przybyciu do Rzymu jakąś chorobę, przez którą gryzł sie po ciele, i w tym stanie odszedł z tego życia dwunastego dnia października, w roku Pańskim MCKCIII, i został z honorami pochowany w kościele św. Piotra w poblizu wejścia, w bogatej kaplicy przygotowanej  za jego życia.

zaloguj się by móc komentować

Numisma @Numisma 26 sierpnia 2021 00:06
26 sierpnia 2021 00:09

Przepraszam za literówki. Oczywiście srogo, a nie "srogowo" itd. Mam nadzieję, że nie utrudniają za bardzo lektury.

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować