-

ahenobarbus : Po przeczytaniu notki reklamacji nie uwzględnia się

Alchemia finansowa - wstęp

W jednym z poprzednich wpisów podałem legendę z XIII w. o tym jak to Edward III zatrudnił alchemika do tego aby ten uczynił króla bogatym. Efektem tych zabiegów były monety zwane noblami. Monety miały być przeznaczone na wojnę z Turcją. Alchemik miał się jednak wielce rozczarować, albowiem Edward zamierzał wykorzystać pieniądze uzyskane dzięki alchemicznej transmutacji do walki z Francją. Edward zamknął nieszczęśnika w Tower, próbując zmusić go do dalszej transmutacji metali nieszlachetnych w złoto, ale alchemik uciekł z kraju udając trąd.

Tym alchemikiem miał być sam Raymond Lull. Z oczywistych względów było to niemożliwe, bo Raymond nigdy w Anglii nie był, co można zresztą łatwo sprawdzić, a co najbardziej istotne - zmarł prawdopodobnie w 1315 r. W tymże roku Edward miał dopiero dwa lata, więc trudno go posądzać wówczas o jakiekolwiek plany polityczne i gospodarcze. A poza tym – Lull nie zajmował się w ogóle alchemią, a gęba alchemika została mu przypisana przez jemu współczesnych i trudno mi dociekać jakie były tego przyczyny. W źródłach znajduje potwierdzenie fakt że długo, długo po śmierci Lulla na dworze Edwarda III przebywali alchemicy z Majorki lub Katalonii, którzy mieli pecha być więzionymi przez króla. Całkiem możliwe, bo Edward poszukiwał ludzi którzy swoją „tajemną wiedzą” pomogliby mu w zdobyciu pieniędzy. Tych co prawda dostarczali mu głównie florentczycy, ale sytuacja miała się wkrótce zmienić. Czy było to dzieło owych tajemniczych alchemików? Zanim przejdziemy do prawdziwych czarów i transmutacji przyjrzyjmy się nieco wczesnej historii zupełnie niepozornego miasta w północnych Włoszech, które w swoim czasie miało w kieszeni całe królestwo Anglii.

Sukces Florencji jest owiany tajemnicą. Tak piszą niemal wszyscy badacze. To znaczy podejrzewam, że wszystkim historykom bardzo dobrze wiadomo co się za tym sukcesem kryje, choć rzeczywiście nakłada się w XIII w. sporo czynników i pewnie trudno wybrać ten dominujący. Florencja, niepozorne toskańskie miasto, o znacznie mniejszym lokalnie znaczeniu i o niższej liczbie mieszkańców niż Lukka, Piza czy Siena w ciągu ledwie dwóch pokoleń urasta do miana potęgi handlowej (handel zbożem) i przemysłowej (włókiennictwo, jedwabnictwo i barwienie tkanin) nie tylko lokalnej ale i światowej.

Nie będę rozsądzał kto pierwszy miał plany wobec tego miasta – czy cesarz czy papież. Ogłoszę taką niezobowiązującą hipotezę – Fryderyk II wchodząc w sojusz z Anglią, która produkowała wełnę, chciał zorganizować sobie zaawansowany przemysł tekstylny gdzieś pod ręką i wybór padł na Florencję. Prawdopodobnie papież Innocenty IV zorientował się w jego planach i postanowił temu przeciwdziałać wcielając w życie własny projekt. W konflikcie pomiędzy nimi niepozorna wówczas Florencja pozostawała względnie niezaangażowana, ale po zwycięstwie Fryderyka II nad Mediolańczykami pod Cortenuova w 1237 r. coraz większa ingerencja administracji cesarskiej w sprawy Toskanii wciągnęła miasto w konflikt a co za tym idzie wielką politykę. W mieście i contado (terenach wiejskich wokół miasta) dochodziło do porachunków pomiędzy stronnictwami gibelinów oraz gwelfów. W 1245 r. papież Innocenty IV ekskomunikuje Fryderyka II. Powoduje to przejście do ofensywy frakcji propapieskiej, na co cesarz odpowiada mianowaniem nieślubnego syna, Fryderyka z Antiochii, wikariuszem generalnym Toskanii i podestą Florencji. Jest to niezwykle interesująca postać. Wg ówczesnych miał on być nieślubnym synem Fryderyka z bliżej nieznaną muzułmanką. Oczywiście dzisiejsi badacze ustami ciotki WIKI stanowczo temu zaprzeczają. W swoich czasach był on jednak oskarżany o tajne wyznawanie islamu. Od 1246 r., kiedy Fryderyk z Antiochii objął urząd, Florencja przeszła pod władzę gibelinów, a rodzina Uberti zdobyła w niej dominującą pozycję. Większość szlachty propapieskiej udała się na wygnanie, a frakcja gibelinów zemściła się na jej dobrach, burząc domy i wieże[1] oraz konfiskując mienie. Ta praktyka miała wejść już na stałe do repertuaru miejscowych waśni społecznych, co stworzyło sytuację w której pokonana frakcja szukała pomocy z zewnątrz aby odzyskać wpływy i władzę.

I tu najczęściej pojawiają się wśród historyków opinie które powodują, że muszę pokusić się o małą dygresję. Moją konsternację spowodowało to zdanie:

„Podczas gdy pod koniec pierwszej połowy XIII w. polaryzacja florenckiej arystokracji na dwie grupy walczące ze sobą o dominację, stała się najważniejszą cechą polityki miasta, inne, mniej udokumentowane wydarzenia przekształcały ekonomiczne podstawy jego społeczeństwa. Nastąpił gwałtowny wzrost liczby ludności, napędzany ekspansją handlu i przemysłu oraz imigracją z contado”.

Niezwykle to ciekawe, że do prowincjonalnego miasta, wówczas pośrodku dosłownie niczego, pogrążonego w bratobójczych vendettach tak bardzo chce napływać ludność. Chce czy może ktoś jej tam kazał przybyć? I jeśli tak to skąd? Kto miał wobec Florencji jakieś plany? Oczywiście zawsze możemy liczyć na historyków. Wskazują oni, że ówcześnie migracje do miast odbywały się głównie z okolic miasta z terenów wiejskich w promieniu maksymalnie 40 km. Niezwykle to ciekawe – Florencja leży jakieś 40-50 km od Pizy, głównego rywala w regionie, taka sama odległość dzieli ją od Arezzo, Lukki, Sieny, a nawet Bolonii, a dużo mniejsza odległość dzieli ją od innego rywala czyli Pistoii. Do tego Florencja w ciągu krótkiego czasu ok. 30-50 lat z miasta mniejszego niż jej lokalne konkurentki pod koniec XIII w. liczy już  – ok. 100 000 mieszkańców, co czyni ja jednym z większych miast Europy. Coś tu próbują nasi kochani badacze przed nami ukryć. Oto we Florencji buduje się poważny przemysł włókienniczy i na pewno były potrzebne ręce do pracy. Jak mniemam rzeczywiście imigranci pokonali te 40-50 km pieszo czy na wozach. Ale najpierw wylądowali na statkach w Livorno lub w Pizie[2]. Czytelnicy bloga już domyślą się w jakim kierunku będę zmierzał. Tak, wysunę hipotezę, że dużą część ludności napływowej do Florencji stanowiła ludność z heretyckiego południa – Oksytanii oraz Prowansji. Jak wiemy, bariery językowej nie było. Dodatkowo musimy jeszcze zwrócić jeszcze uwagę na fakt, że na tle walk szlachty o władzę w mieście wyrosła inna siła społeczna, która miała stanowić również znaczną siłę polityczną – było to osławione popolo. Historycy znów nam nieco pomogą:

„Popolo - termin obejmujący mistrzów rzemieślniczych [tkaczy, barwierzy?], sklepikarzy i tych członków klasy kupieckiej, którzy nie należeli do wcześniejszych znaczących rodzin; popolo zawdzięczało swoje pojawienie się jako znacząca siła w tym czasie częściowo rosnącemu znaczeniu w gospodarce miejskiej, a częściowo organizacji wojskowej, którą uzyskało dzięki udziałowi jako piechota w armiach obywatelskich wykorzystywanych w wojnach tego okresu. Źródła florenckie, w przeciwieństwie do źródeł bolońskich, nie rzucają niestety zbyt wiele światła na początkowe etapy jej rozwoju jako jednostki politycznej.”

Och, te legendarne, nieszczęsne źródła. Czasem coś mówią, a czasem nie.

Istniał również ścisły związek między działalnością arti, czyli cechów, które we Florencji rozwinęły się w XIII w. a zbrojnymi kompaniami, do których wcielano członków popolo, gdy byli wzywani do służby wojskowej. We Florencji zorganizowane popolo pojawia się w 1244 r. czyli w roku zdobycia katarskiego Montsegur. Te wydarzenia są oczywiście bez żadnego, ale to żadnego związku. Z uwagi na formę tych wpisów nie będę rozwijał tego wątku ponad miarę, warto jednak podkreślić że florencki popolo utrzymywał konsekwentny sprzeciw wobec papieskiej ingerencji w sprawy miasta, co wyraźnie widać w antykościelnym ustawodawstwie późniejszych rządów ludowych. Oczywiście nie ma co ukrywać, że popolo stali również często w opozycji do szlacheckich rządów gibelińskich. Po klęsce Fryderyka II w Parmie gwelfowie, zachęceni niepowodzeniami cesarza w północnych Włoszech, zbuntowali się w dolinie Val d'Arno i w contado Arezzo, a kiedy wojska Fryderyka z Antiochii próbowały ruszyć przeciwko nim, pokonali je w niespodziewanym ataku pod Figline. Wieść o tym niepowodzeniu wywołała we powstanie we Florencji, kierowane przez zbrojne formacje popolo, które w zniszczeniu władzy arystokracji gibelińskiej widziały sposób na ograniczenie jej zastraszania reszty obywateli i na położenie kresu wysokim podatkom nakładanym przez administrację cesarską w celu finansowania kampanii wojskowych Fryderyka II.

Ostatecznie pod koniec XIII w. to stronnictwo propapieskie uzyskało dominację w mieście, ale wciąż mają miejsce starcia, Florencja nie jest miastem pokoju. Dante pisał o Florencji u szczytu florenckiej potęgi ekonomicznej i ekspansji demograficznej, a także w następstwie jednej z największych eksplozji przemocy popełnionej przez elitarne frakcje. Matka Dantego pochodziła z gibelińskiej rodziny Abati, a on sam ożenił się z Gemmą Donati, daleką kuzynką wpływowego polityka stronnictwa gwelfów Corso Donatiego. Przy okazji - Dante lubił myśleć, że wywodzi się z rodziny drobnej szlachty, rycerzy i szlachetnych krzyżowców, ale w rzeczywistości jego ojciec pożyczał pieniądze na procent i nie odgrywał znaczącej roli w życiu politycznym.

Przemysł i handel rozwijały się błyskawicznie, Florentczycy otrzymują również prawo pobierania podatków papieskich. Wspominałem, że miasto liczy pod koniec XIII w. 100 000 ludzi. Contado nie jest w stanie wyżywić takiej ilości mieszkańców. Florencja organizuje wiec handel zbożem na olbrzymią skalę, importując zboże głównie z Królestwa Neapolu, czyli praktycznie rzecz biorąc z Sycylii, a zakupy sięgały 70% produkcji zboża na wyspie. Ta działalność owocuje współpracą i długoletnimi powiązaniami Florentczyków z dynastią Andegaweńską. Ilości importowanego zboża są olbrzymie. Między 1300 a 1321 zdarzały się lata w których w jednym roku zakupy pokrywały dwukrotne zapotrzebowanie miasta na zboże. Co dzieje się z nadwyżką? Jest oczywiście sprzedawana, ale znowu jak chce większość badaczy – tylko w najbliższych okolicach, no może czasem do Wenecji czy do innych republik oraz – o ironio - do królestwa Neapolu. Florencja sprzedawała również zboże w wielu portach na Morzu Śródziemnym - chrześcijańskich czy muzułmańskich – bez różnicy. Potentatami w handlu zbożem w tym rejonie obok Florentczyków byli Wenecjanie i Katalończycy.

W samej Florencji rynek zbożowy mieścił się przy kościele Orsanmichele (San Michele in Orto). Oprócz handlu zbożem na dużą skalę, lokalne bractwo religijne zorganizowało działalność dobroczynną dla potrzebujących mieszkańców miasta.[3] W 1292 r. w Orsanmichele wydarzyła się seria cudów leczniczych, które były związane z wizerunkiem Matki Bożej. Według czternastowiecznego kronikarza Giovanniego Villaniego (1280-1348), od pewnego czasu miejscowa ludność zbierała się tam co wieczór, aby śpiewać Jutrznię przed wizerunkiem Najświętszej Dziewicy, namalowanym na kolumnie wewnątrz budowli. Gdy sława tych cudów rozeszła się po całym regionie, z całej Toskanii zaczęli napływać pielgrzymi, aby modlić się do Niej o uzdrowienie swoje lub swoich bliskich.

Zwykle kojarzymy sukces Florentczyków z handlem dalekosiężnym, legendarnymi "przyprawami", na które składały się rzeczywiste przyprawy, takie jak pieprz, cukier, szafran i cynamon. W tym terminie mieścił się  również szeroki wachlarz luksusowych i specjalistycznych towarów importowanych ze wschodniego wybrzeża Morza Śródziemnego, Morza Czarnego lub punktów położonych dalej na wschód, takich jak bawełna, ałun, barwniki, perfumy, jedwabie, a nawet biżuteria, kupowane w celu odsprzedaży w całych Włoszech i Europie. Nie możemy również zapomnieć o handlu suknem z Flandrii. A jednak największe zyski przynosił właśnie handel zbożem oraz  import wełny z Anglii, Hiszpanii, części Francji i Afryki Północnej. Handel wełną był również źródłem bankowej potęgi Florencji. Bankowość miała stać się źródłem jej upadku – nie wynikało to jednak z legendarnej chciwości florentczyków, sprawy miały się inaczej, ktoś inny "zaplanował im upadek".  A było to mniej więcej tak.

[1] Gwoli wyjaśnienia: powszechna praktyką w tamtych czasach miała być budowa wież obronnych w mieście przez bogate rodziny szlacheckie.

[2] Piza jest traktowana jak port morski mimo iż jest położona ok. 13 km od wybrzeża. Żeglugę umożliwia rzeka Arno.

[3] W internecie można znaleźć pracę doktorską (ponad 800 stron) Marie D'Aguanno Ito z Katolickiego Uniwersytetu Ameryki, omawiającą fenomen Orsanmichele np. tutaj https://www.academia.edu/30638502/Orsanmichele_The_Florentine_Grain_Market_Trade_and_Worship_in_the_Later_Middle_Ages_M_D_Ito_2014_full_text



tagi: florencja   fryderyk ii  popolo  andegawenowie 

ahenobarbus
21 sierpnia 2021 11:35
26     1627    7 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

smieciu @ahenobarbus
21 sierpnia 2021 14:15

To jest wstęp a czy można się dowiedzieć o czym z grubsza będzie w kolejnej części. Też o Florencji?

Bo mam wrażenie że wiem co będzie dalej ale nie chcę psuć autorowi narracji komentarzem, który może odkryć dalszą część :)

zaloguj się by móc komentować

ahenobarbus @smieciu 21 sierpnia 2021 14:15
21 sierpnia 2021 14:20

Wysunę dwie tezy: kto im zorganizował bankructwo lub alternatywnie czemu wielkie spółki florenckie zwinęły się z rynku w dotychczasowej formie. Dlatego potrzebne mi były te wszystkie notki o Urzędach Zbożowych i te nudy o buchalterii weneckiej ;)

Domyślam się, że Pan już wie o co chodzi, bo z tym  bankructwem Peruzzi/Bardi miał Pan dużo racji :).

Powinienem się uwinąć z finałem do piątku. 

zaloguj się by móc komentować

smieciu @ahenobarbus 21 sierpnia 2021 14:20
21 sierpnia 2021 15:00

A nie, to ja miałem coś innego na myśli. Chciałem pogratulować odkrycia ;)

Sukces Florencji jest owiany tajemnicą. Tak piszą niemal wszyscy badacze. To znaczy podejrzewam, że wszystkim historykom bardzo dobrze wiadomo co się za tym sukcesem kryje, choć rzeczywiście nakłada się w XIII w. sporo czynników i pewnie trudno wybrać ten dominujący.

Tzn skąd się wziął sukces. Jest napisane w tekście ale może nie dość jasno a przecież główna idea narzuca się wziąwszy pod uwagę  wszystkie zawarte wyżej informacje. Czyli niekoniecznie był to Fryderyk II chociaż on zapewne należał do kontynuatorów przedsięwzięcia.

Zwyczajnie wszystko wskazuje na tzw. Katarów... (ale to nazwa czysto umowna, dla mnie nie mająca żadnych specjalnie negatywnych skojarzeń, bo odnosząca się tylko do pewnego szczególnego zjawiska, które akurat dobrze znamy ale oczywiście jest tylko cześcią większej układanki)

Ze wszystkich informacji jakie dostarczył nam szef SN wiemy że Langwedocja naprawdę była czymś w rodzaju Śląska. Bardzo rozwinięty technologicznie teren. Przemysł włókienniczy, farbiarski. Złożone stosunki finansowe i duże przepływy kasy. Niestety z tego co kojarzę źródła dotyczące XIIw. są raczej skąpę i wiele musimy sobie dopowiadać ale możemy chyba przyjąć że Langwedocja z Prowansją mogły być najbardziej ówcześnie rozwiniętym terenem Europy. Uniknąwszy tak naprawdę większych katastrof takich jak najazdy Wikingów czy Węgrów (mniejsza już z jakiego powodu) ostała się tam stara zaawansowana myśl rzymska. Mieli w tym oczywiście też udział Żydzi i Arabowie. Tak czy owak  to starożytne miejsce, kolonizowane najpierw przez Greków potem przez Rzymian miało naturalną szansę na zachowanie wszelkiego dorobku antycznego. 

Stało się przez to bardzo łakomym kąskiem dla tzw. Franków. Już pierwsza wyprawa krucjaty pokazała dotychczasowym zarządcom że być może należy się zwinąć a jeśli nie to znaleźć plan B. I jak sam napisałeś znaleźli we Florencji. Toskania jest oczywiście strategicznie ważna. Biegnie przez nią główna droga do Rzymu. W dodatku to było podobnie kulturowo miejsce, też stare centrum produkcji tekstylnej. 

Ściągnięto fachowców, ściagnięto jak w przypadku naszej Łodzi siłę roboczą, zainwestowano, czyli przeniesiono kasę i ruszono z interesem. Naprawdę chyba nie mogło być inaczej. A potem oczywiście sępy (no ok, niech będzie że konkurencja albo stary wróg), które zajęły Langwedocję pojawiły się we Florencji i gra przeniosła się w tamto miejsce...

zaloguj się by móc komentować

ahenobarbus @smieciu 21 sierpnia 2021 15:00
21 sierpnia 2021 15:26

Zastanawiałem sie tylko czemu akurat Florencja. Siena mniej więcej jak Florencja była terenem walk między gwelfami a gibelinami. Podejrzewam, jednak że ważnym czynnikiem było położenie Florencji nad rzeką Arno. Choć Braudel pisał w "Morze środziemne.." że to bywało źródłem kłopotów, ale jak jest rzeka to może być barwienie tkanin i pewnie można zorganizować folusze, choć one wymagają raczej wartkich nurtów. Ale może Arno ma jakieś bardziej "dynamiczne" dopływy, nie byłem tam to nie wiem :)

Wiem, że Piza była w całości gibelińska, a łatwiej byłoby zorganizować handel w tym miejscu, więc podejrzewam  że w tym układzie papież miał coś do powiedzenia (albo Genua). Ale oczywiście pozostaje kwestia tej ludności napływowej, która tak dynamicznie napłynęła. 

zaloguj się by móc komentować

smieciu @ahenobarbus 21 sierpnia 2021 15:26
21 sierpnia 2021 15:48

Ja oczywiście nie mogę wiedzieć na pewno że Florencja to dzieło ludzi z Langwedocji ale w jakiś sposób tak odczytałem twój tekst. Możliwe oczywiście że było więcej czynników jak to piszą ale naprawdę w ten sposób mamy ładnie zazębiającą się historię.

Krucjata Katarska, przeniesienie interesu, trudne do wychwycenia w źródłach ale potem już czytelniejsze za Fryderyka, który oczywiście reprezentował tą samą stronę. To właśnie jest najsilniejszą poszlaką ale też elementem, który mógł innym umknąć. Że Florencji impuls nadali Gibbelinowie mimo że w późniejszych czasach bardzo istotni byli tam Gwelfowie. Ale jeśli postawimy na Gibbelinów to wtedy układanka sama się składa do kupy. Ogólnie ważne jest właśnie by nie szufladkować danego kraju czy miasta do jednego stronnictwa gdyż wszędzie niemal trwała polityczna walka.

Sam też wskazałeś dlaczego Florencja a nie Piza. Po prostu lepsze zaplecze, ludnościowe i rolnicze. Blisko inne miasta. I być może istotne z jakiegoś powodu jednak było że nie leżała nad morzem podobnie zresztą jak Tuluza. Być może chodziło też o kontrolę trudniejsza w przypadku portu. W otoczonym murami mieście można chyba łatwiej sprawdzać przybyszów itp.

A poza tym wszystkim to człowiek po raz kolejny odnosi wrażenie że ludki, które toczyły te gry były jakoś ździebko mocno zaawansowane. Jakby miały jakąś wyższą wiedzę, coś wykraczającego poza swoją epokę.

zaloguj się by móc komentować

ahenobarbus @smieciu 21 sierpnia 2021 15:48
21 sierpnia 2021 15:53

tzn. ja podejrzewam Katarów i taka była intencja tekstu :) ale to jest oczywiście całkowicie nieuprawnione :P. musimy wierzyć w rolników-przybyszów z contado, którzy jak piszą niektórzy -  natychmiast zatrudnili się w przemyśle tekstylnym. po prostu usiedli przy krosnach i cyk...

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @ahenobarbus
21 sierpnia 2021 21:37

No żesz ... Taka niby antypapieska Europa ta dzisiejsza a nie da się znaleźć nawet ze 100 tys. pożądnych heretyków do przeflancowania do Zatybrza na ten przykład. Trzeba koniecznie robić jakieś zadymi w Iraku, Syrii czy Afganistanie ...

Dużo wyjaśnia ta notka. dlatego duży plus.

Proszę zajrzeć na pocztę wewnętrzną. 

zaloguj się by móc komentować

Numisma @ahenobarbus
21 sierpnia 2021 23:07

Interesująca hipoteza, ale parę punktów wymaga dopracowanie.

Ekspansja miast toskańskich zaczęła sie przed wojnami katarskimi, a więc nie może być wyłącznie ich skutkiem. Pod koniec XI wieku Piza potroiła swój zabudowany obszar miejski z 30 do 114 ha. Mniej więcej w tym samym czasie hrabiowie Alberti z zamku Prato zachęcali do napływu ludność wiejską, przekazując chetnym ziemię pod zabudowę pod warunkiem złożenia hołdu lenniczego (fidelitas). W 1194 r. Arezzo znacznie powiększyło mury miejskie, aby pomieścić nowych obywateli, a na początku XIII w. "nowi" florentczycy, wywodzący sie głównie z zamożnej ludności wiejskiej, zaczęli osiedlać sie poza murami, dając początek przyszłym nowym dzielnicom.

Sama Florencja nie była chyba aż tak mało znaczacym miastem, skoro w 1202 roku zdołała zdobyć i kompletnie spustoszyć ufortyfikowane Semifonte, a ludność wygnać. Uchodźcy zasilili San Gimignano, które powiększyło w związku z tym obwód swoich jeszcze X-wiecznych murów z 1108 m do 2176 m.

Oczywiście upadek herezji mógł spowodowac jakąś falę emigracji do północnych Włoch, z którymi w poprzednim stuleciu łączyły Langwedocję ożywione stosunki handlowe. Ale nie mogło to trwać nawet do połowy stulecia. Przeciez nie błąkali się przez dziesięciolecia niczym lud Izraela po pustyni zanim doszli do włoskiej ziemi obiecanej. Krucjata zakończyła się w 1239 roku. Kto miał zostać, ten został; kto miał wyemigrować - wyemigrował niedługo potem.  Montségur to katarska Masada - broniło sie tam kilkuset ludzi i prawie wszyscy zginęli.

Tymczasem na przełomie XIII i XIV wieku Florencja zbudowała szósty pierścień murów, o długości 8500 metrów, otaczających obszar 430 ha, czyli pięciokrotnie większy od poprzedniego. A i to nie wystarczało. Proces aneksji wsi nie zawsze przebiegał bezboleśnie, co widać na przykład w epizodzie udokumentowanym we Florencji: w 1290 r. pewna liczba mieszkańców miasta nielegalnie zajęła działki na zewnątrz murów i żądała prawa ich odkupu. Z pewnością nie była to ludność od dawna osiadła.

(głównie na podstawie: Duccio Balestracci, Immigrazione e morfologia urbana nella Toscana bassomedievale)

zaloguj się by móc komentować

ahenobarbus @Magazynier 21 sierpnia 2021 21:37
21 sierpnia 2021 23:19

Dzięki! Odpowiedziałem.

Może to właśnie namaszczenie Andegawenów było projektem papieskim? 

Z notki to nie wynika, ale popolo mocno mieszali w życiu miasta. Myślę, że prześledzenie tego wątku popolo, ich militaryzacji, gildii (wielkie spory w XIV w.) wyjaśni dlaczego tam akurat narodził się renesans.... Czy nieco później taki John Hawkwood pilnował tam kogoś interesów? Swoją drogą Florentczycy bardzo go kochali, ale on tej miłości bynajmniej nie odwzajemniał - pobierał apanaże od wielu, wielu miast z równą obojętnością. Chyba musiał być bardzo dobrze umocowany. Proszę spojrzeć na jego "zarobki" we Florencji z lat 1380-81. Najmniej liczna grupa najemników ale najlepiej opłacana. 

 

 

 

 

zaloguj się by móc komentować

Numisma @Numisma 21 sierpnia 2021 23:07
21 sierpnia 2021 23:19

Sorry, kruycjata zakończyła się jeszcze wcześniej - traktatem paryskim 1229 roku. Ewentualnych śladów "nienormalnie" zwiększonej migracji (jeśli była) trzeba szukać około tej daty.

zaloguj się by móc komentować


umami @ahenobarbus
22 sierpnia 2021 10:50

Zanalazłem coś takiego:

§ 53. — How the golden florins were first made in Florence.

1252 A. D.

The host of the Florentines having returned, and being at rest after the victories aforesaid, the city increased greatly in state and in riches and lordship and in great quietness; for the which thing the merchants of Florence, for the honour of the commonwealth, ordained with the people and commonwealth that golden coins should be struck at Florence; and they promised to furnish the gold, for before the custom was to strike silver coins of 12 pence the piece. And then began the good coins of gold, 24 carats fine, the which are called golden florins, and each was worth 20 soldi. And this was in the time of the said M. Filippo degli Ugoni of Brescia, in the month of November, the year of Christ 1252. The which florins weighed eight to the ounce, and on one side was the stamp of the lily and on the other of S. John. By reason of the said new money of the golden florin there fell out a pretty story, and worth narrating. The said new florins having begun to circulate through the world, they were carried to Tunis in Barbary; and being brought before the king of Tunis, which was a worthy and wise lord, they pleased him much, and he caused them to be tried; and finding them to be of fine gold, he much commended them, and having caused his interpreters to interpret the imprint and legend on the florin, he found that it said: S. John the Baptist, and on the side of the lily, Florence. Perceiving it to be Christian money, he sent to the Pisan merchants, who were then free of the city and were much with the king (and even the Florentines traded in Tunis through the Pisans), and asked them what manner of city among Christians was this Florence which made the said florins. The Pisans answered spitefully through envy, saying: “They are our inland Arabs”: which is to say, “our mountain rustics.” Then answered the king wisely: “It does not seem to me the money of Arabs. O you Pisans, what manner of golden money is yours?” Then were they confused, and knew not how to answer. He asked if there were among them any one from Florence, and there was found there a merchant from Oltrarno, by name Pera Balducci, discreet and wise. The king asked him of the state and condition of Florence, whom the Pisans called their Arabs; the which answered wisely, showing the power and magnificence of Florence, and how Pisa in comparison was neither in power nor in inhabitants the half of Florence, and that they had no golden money, and that the florin was the fruit of many victories gained by the Florentines over them. For the which cause the Pisans were shamed, and the king, by reason of the florin and by the words of our wise fellow-citizen, made the Florentines free of the city, and allowed them a place of habitation and a church in Tunis, and he gave them the same privileges as the Pisans. And this we knew to be true from the said Pera, a man worthy of faith, for we were among his colleagues in the office of prior.

https://www.elfinspell.com/VillaniBk6b.html

zaloguj się by móc komentować

ahenobarbus @ahenobarbus
22 sierpnia 2021 11:44

 The Pisans answered spitefully through envy, saying: “They are our inland Arabs” - niesamowite, ale to by wskazywało na Fryderyka znowu... . Na Villaniego będę się powoływał w następnej notce bo był on sprawcą niezłego zamieszania. Swoją drogą, jeśli się nie mylę to bratanek Giovanniego, Filippo, był kronikarzem który opisał żywot Johna Hawkwooda. 

zaloguj się by móc komentować

ahenobarbus @Numisma 21 sierpnia 2021 23:07
22 sierpnia 2021 12:11

Z pewnością nie uwzględniłem wszystkich czynników. Zawsze jest tak, że sprawy są bardziej skomplikowane. Dzięki za konstruktywną krytykę :). Moim głównym zamierzeniem było poddanie w wątpliwość dominującej narracji, że napływ ludności do Florencji to tylko lokalna sprawa. Akurat bliskość konfliktu z katarami i budowa przemysłu włókienniczego nasunęły mi myśl o napływie ludności np. z Langwedocji. Oczywiście nie uważam że to był jakiś jeden "strzał" ale przypuszczam że taka wymiana czy napływ po prostu miały miejsce z jakichś powodów. Po prostu nie mogę jakoś przyjąć do wiadomości że migracje to tylko w promieniu 40 km. Mamy sieci handlowe rozciągające się na setki czy tysiące kilometrów ale migracje to tylko ze wsi do miasta. Konflikt z Katarami i następnie gwałtowny rozwój Florencji (nota bene tolerowana przez Genuę i Wenecję bo nie miała aspiracji do bycia potęgą morską-ale za tym kryje się pewien trop "spiskowy") niemal postępujące po sobie. 

Co do miast Toskanii to przy całym tym wzroście to jednak właśnie Florencja osiąga rozmiary metropolii i napływa tyle ludności. wg źródeł z których korzystałem zajęło to ok. dwóch pokoleń gdzie szczyt (jak mniemam) to 1300 r. o tych murach czytałem ale zapomniałem. niezłe - zmilitaryzowane popolo i 6 pierścieni murów. w źródłach z których korzystałem pisano że Florencja stooniowo narzuciła dominację okolicznym miastom, w tym zwłaszcza Pizie. 

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @ahenobarbus 21 sierpnia 2021 23:19
22 sierpnia 2021 12:18

Rzeczywiście dziwne. Ale to by oznaczało, że Hawkwood miał najlepszą bandę.

zaloguj się by móc komentować

smieciu @Numisma 21 sierpnia 2021 23:07
22 sierpnia 2021 13:28

Ale przecież to wszystko jedynie popiera katarską hipotezę. Wydaje mi się że słowo Katarzy tutaj namieszało. Nie można brać dosłownie tej etykiety, która nawet nie wiadomo co oznacza. Są bardziej legendą niż obecni w źródłach. Stali się pretekstem do krucjaty, w której chodziło tylko i wyłącznie o zwykłe przyziemne interesy. Czyli przejęcie świetnego interesu. Dlatego może dużo lepiej będzie jeśli zamiast Katarów tych ludzi nazwiemy Gibbelińskimi Bankierami.

To oni kontrolowali Langwedocki interes, który przecież wytwarzał masę kasy. Przychodzą ludzie z północy i jakie mieli ci bankierzy wyjście? Podporządkować się, walczyć lub przenieść interes. To chyba oczywiste. Próbowali walczyć ale ostatecznie przegrali i przynajmniej część z nich nie zamierzała stać się poddannymi królów Francji. W istocie mieli sporo czasu na zorganizowanie nowego interesu. Francuzi zdaje się dopiero po śmierci Rajmunda VII 1249 zajęli bezpośrednio Langwedocję. 

A w 1252 Florcencja zaczyna bić Florena. Skąd wzięto kasę? No ktoś musiał ją przynieść. Powyższa legenda z Tunisu pokazuje że Florencja była świeżym przedsięwzięciem skoro ani miasta ani monet nie znał król Tunisu. Kto mógł tak szybko wyłożyć kasę, stworzyć cały potężny ośrodek? Oczywiście tylko ludzie, którzy tą kasę mieli. Bankierzy.

ahenobarbus podrzuca dalszy trop. Fryderyk II. To oczywiste przecież mamy do czynienia z Gibbelinami. Wyżej napisałem że południe Francji było najbardziej rozwinięte. Ale Sycylia chyba jeszcze bardziej. Była, co dzisiaj wydaje się być zaskakujące, eksporterem zboża i wielu innych produktów spożywczych. Centralnie usytuowana na Morzu Śródziemnym stanowiła punkt przerzutowy dla wszelkich towarów. Swoje wtyki mieli tam wszyscy. Nie tylko Europejczycy ale też Arabowie i Żydzi. Po prostu miejsce w którym kasa rodziła sie sama a władcom pozostawało tylko ją zbierać. 

Mamy A Langwedocję + B Sycylię wszystko pod kontrolą tych samych ludzi. Mamy Pizę pod kontrolą tych ludzi. Mamy wrogiego papieża. Mamy ustalonych już odbiorców tekstylnego towaru z Langwedocji. Gdzie zamierzacie ulokować nowy interes? Musi być w miarę blisko tych odbiorców. Mieć zaplecze ludnościowe ale i też w miarę pobliski przyjazny port do przerzutu towarów. Musi być na drodze która prowadzi do klientów. Ale też w miarę bezpiecznie ulokowana od cwaniaków z północy. Taki silny ośrodek na północ od Rzymu sprawia też że dostajemy jakąś możliwość szachowania tego miasta z jednej strony. Ale z drugiej każdy podróżnik do Kościelnego centrum podróżuje przez Florencję a zwykle ma on trochę kasy i może zostawić we Florencji.

Po prostu Florencja jest idealnym miejscem do inwestycji z punktu widzenia Gibbelińskich Bankierów.  Idą na całego. Powstaje nowa doskonałej jakości waluta. Z kontrolowanej Sycyli sprowadza się zboże, które podobno jest matką wszelkiego handlu. Tylko Gibbelinowie mogli zorganizować taki interes w tym miejscu. A „frankońskie” sępy tym razem już bez krucjatowych pretekstów oczywiście nie mogły tego przepuścić i tak pojawia się Karol Andegaweński. Ze doskonale wyposażonym wojskiem i armią biurokratów, którzy skądś wszystko wiedzą i błyskawicznie biorą się za przejęcie czyjegoś interesu.

Król Karol zostanie panem największej części świata. Należy ona bowiem do niego i dla niego została stworzona – śpiewał nadworny trubadur Karola. Nie zapominamy o propagandzie oczywiście. Powstają legendy jak to Fryderyk i spóła są arabskie. Ta metoda taka modna przecież. Tylko że władca Tunisu nawet nie wiedział że Florencja jest arabska. Ani skąd się wziął Floren. Ale najlepiej dowalić przeciwnikowi heretyckie powiązania. Zwłaszcza jeśli samemu jest się Arabem i Heretykiem w jednym. Niby niewinnym arcychrześcijaninem ale potrafiącym z jakiegoś francuskiego niczego rzucać rękawice tak wydawałoby się potężnym ludziom. I to skutecznie.

Powiem wam że postrzeganie tego inaczej to akademickie szukanie dziury w całym. Ok można się przyczepić do mojej sugestii że to Frankowie byli tak naprawdę reprezentatami Arabów ale postaram się tego dowieść. Nie jest to skomplikowane tak naprawdę.

zaloguj się by móc komentować

Numisma @ahenobarbus
22 sierpnia 2021 16:02

Czekając na następną notkę, wrzucę tutaj swój przypis do tych Arabów z kroniki Villaniego, którymi według pizańczyków mieli być Florentczycy.

Tłumaczenie zdania "Sono nostri Arabi fra terra" na "our inland Arabs" (nasi Arabowie z interioru) jest dosłowne, ale trochę niejasne. Mary F. Robinson w The End of the Middle Ages, przytaczając ten epizod posługuje się parafrazą: "They are our Arabs of the desert". Villani zaraz tłumaczy nie tylko nam, ale swojemu włoskiemu, XIV-wiecznemu czytelnikowi, z pewnością lepiej zorientowanemu we włoskich sprawach od króla Tunisu, o co tu chodzi: "che tanto viene a dire nostri montanari" - "co znaczy tyle, co «nasi górale»". ("which is to say, «our mountain rustics»"). M. Robinson woli natomiast: "They are our poor!”.

O co tu chodzi? Przecież nie o to, ze Florentczycy są Arabami, tylko że zawistni Pizańczycy przedstawiają mu rywali za pomocą porównania czytelnegop dla króla: ach, wasza wysokość, to tacy nasi pustynni Arabowie! Czyli to samo, co dla nas zbójnicy z gór - dopowiada Villani.

W ówczesnym piśmiennictwie arabskim koczownicze plemiona, zamieszkujący dziekie, pustynne obszary pomiędzy ośrodkami cywilizacji na Bliskim Wschodzie i w Egipcie i dokonujący regularnych napadów na karawany, są nazywane A'rab. Słowo to zaczęło kojarzyć się z rabunkiem i gwałtem. Ibn Khaldun w Prolegomenach (Muqadimmat) wprost pisze: " Krainy, które ulegają Arabom, szybko popadają w ruinę. Powodem tego jest to, że Arabowie są narodem dzikim, przyzwyczajonym w pełni do dzikości i tego, co ją powoduje. Dzikość stała się ich charakterem i naturą".

“Nie wydaje mi się, żeby to była moneta Arabów" - mówi mądry król. Dzikusy i rozbójnicy takich monet nie biją. I pyta oszczerców: "a wy, Pizańczycy, jaką złotą moneta sie pochwalicie?"

Nie chodzi tutaj o to, że król nie słyszał o Florencji, a zatem musiała to być jeszcze miejscowośc niewiele znacząca. Gdyby dosłownie przyjąć anegdotę (bo przecież Villaniego przy tej wymianie zdań nie było ;)  to trzeba by powiedzieć, że władca w ogóle mało orientował się w europejskich sprawach, skoro nie potrafił sam odczytać napisu łacińskimi literami. Tymczasem on celowo podpuszcza Pizańczyków, żeby w końcu pokazać "potęgę i wspaniałość Florencji, i jak Piza w porównaniu z nią nie była ani w potędze, ani w liczbie ludności równa połowie Florencji, i że nie miała złotego pieniądza, a floren był owocem wielu zwycięstw odniesionych przez Florentczyków. Tak pizańczycy zostali zawstydzeni, a król, z powodu florena i słów naszego mądrego współobywatela, uwolnił Florentczyków i pozwolił im zamieszkać i zbudować kościół w Tunisie...".

zaloguj się by móc komentować

umami @Numisma 22 sierpnia 2021 16:02
22 sierpnia 2021 22:19

Oznacza to, że Pizańczycy uznali ich za rozbójników a nie za biedaków. 

Twoje wyjaśnienie bardzo mi się podoba. Jednak dalej pozostaje pytanie, dlaczego z tym florenem udano się do Tunisu?

Tym władcą był, sądząc po dacie wypuszczenia tego florena, Muhammad_I_al-Mustansir ale jego poprzednik, Abu_Zakariya_Yahya, także bił złotą monetę i był bardzo przychylny Żydom.

He began diplomatic and commercial relations with Emperor Frederick II of Swabia, the Crown of Aragon, Provence, Languedoc, with Venice, Pisa and Genoa. From 1239 he approached the Kingdom of Sicily, in which he paid an annual tribute in exchange for freedom of trade and the supply of Sicilian wheat. As Tunis's maritime trade increased, it became an important economic and cultural center. In the city during his reign took refuge many fleeing the Reconquista, welcoming to his court many notables and scholars of Andalusia.

Abu Zakariyya allowed Jews who had forcibly converted to Islam in the Almohad era to return to Judaism, returning to live in relatively normal conditions. Synagogues closed or destroyed in the Almohad era were reopened or rebuilt. The Jews played a very important role in the economic policy and foreign trade developed by Abu Zakariyya.

Tutaj pada przypis do
http://www.hist-chron.com/afrika/tunesien/EncJud_juden-in-Tunesien03-arabisch-1229-1543-ENGL.html:
W 1239 r. Żydzi z Dżerby założyli kolonię na Sycylii. Fryderyk II przyznał im koncesję na uprawę indygo, które do tej pory sprowadzano z orientu, oraz henny, którą tylko Tunezja dostarczała Włochom. W ramach koncesji oddano im także królewską plantację palm pod Palermo.

zaloguj się by móc komentować

ahenobarbus @umami 22 sierpnia 2021 22:19
23 sierpnia 2021 10:22

Ten ostatni akapit wiele by tłumaczył. Może to była jakaś sieć handlowa? John M. Najemy dziwnie przemilcza Żydów. W jego historii Florencji 1200-1550 pojawiają się oni w jego dyskursie przy Savonaroli  ok. 1490 r. "Trzecim punktem polityki, która wywoływała napięcia było wezwanie do wypędzenia Żydów i ustanowienia państwowej instytucji pożyczkowej lub Monte di Pietà, która zastąpiłaby żydowskich lichwiarzy." 

John M. Najemy pisze, że wśród klientów bankowości florenckiej w firmie Peruzzi było sporo osób z Tunisu. Depozytariuszy z Tunisu było więcej niż Wenecjan, choć ich depozyty były skromniejsze. 

Inna teoria: może kupowali niewolników? choć to słaba teoria - LEGALNIE handel niewolnikami Florencja zatwierdziła dopiero w 1364 r., choć przedtem są ślady mówiące o tym że wśród służby domowej ok. 1300 roku 10% stanowili niewolnicy.

Myślę, że kupowali złoto (kruszec). Wenecja wg Lane'a i Muellera miała olbrzymią przewagę na rynku zakupów złota. Piszą oni tak odnośnie dużej ilości złota na początku XIV w:

Analizując zwiększone dostawy Wenecji, należy wziąć pod uwagę cztery źródła złota: (1) złoto afrykańskie; (2) złoto przywiezione przez Niemców do Fondaco dei Tedeschi, (3) złoto uzyskane z rud srebra, z których tylko część pochodziła od Niemców; oraz (4) złoto z północno-wschodnich rejonów Morza Śródziemnego i Morza Czarnego.

Potem mamy niezwykle ciekawe dla nas przypuszczenie:

Oznaki rosnącego napływu złota do Wenecji pojawiły się jeszcze wcześniej, a wiele z tego złota mogło pochodzić z innych części Europy Środkowej. Złoto znajdowano w niezliczonych strumieniach w Czechach, na Śląsku i we Frankonii.

Może Florencja nie miała takiego wyboru i miała tylko rynek afrykański? Jak piszą Lane i Mueller Wenecja znacznie przewyższała Florencję jeśli chodzi o ilość produkcowanych złotych monet. 

Przy okazji - Florencja to środowisko rewolucyjne u zarania. Powszechna edukacja o której często tu mówimy pojawiła się tam w XIII w. i to w języku jak to się teraz ładnie mówi -  wernakularnym. Znaczenie Popolo zależało w dużej mierze od jego niezwykłych osiągnięć edukacyjnych.

John M. Najemy pisze tak: 

Po raz pierwszy w historii Europy umiejętność czytania i pisania rozprzestrzeniła się znacząco poza establishment urzędniczy i klasy elitarne, obejmując skromniejszych kupców, sklepikarzy, rzemieślników, a nawet niektórych robotników. Umiejętność czytania i pisania oznacza oczywiście różne rzeczy na każdym z tych poziomów, ale w 1300 roku znaczna większość florenckich mężczyzn i pewna mniejszość kobiet umiała czytać i pisać, przynajmniej w języku wernakularnym, na podstawowym poziomie kompetencji potrzebnym do prowadzenia ksiąg rachunkowych, pobożności religijnej i uczestnictwa w cechach i bractwach.

Mniejsza liczba osób posiadała formalne wykształcenie łacińskie, najpierw w zakresie języka, a następnie studiowania autorów klasycznych, a niektórzy z nich, jeśli nie dołączyli do rodzinnego biznesu, robili karierę jako prawnicy lub kościelni.

Prawdziwa rewolucja polegała na tym, że tysiące rodzin poniżej poziomu elity kształciło swoje dzieci. Na poziomie podstawowym edukacja nie była zadaniem szkół publicznych. Samorządy gminne w niektórych mniejszych miastach zatrudniały nauczycieli, ale we Florencji rodzice sami korzystali z usług prywatnych korepetytorów lub posyłali swoje dzieci do dużych klas organizowanych przez bardziej przedsiębiorczych z tych nauczycieli. Ponieważ nauczyciele nie mieli cechu i nie byli zatrudniani przez rząd, nie zachowały się żadne systematyczne zapisy dotyczące ich zatrudnienia, nazwisk czy liczby.

Giovanni Villani podaje niezwykłe liczby dotyczące liczby uczniów na każdym poziomie nauczania we Florencji w latach trzydziestych XIV wieku (12,94). W populacji, którą szacował na 90 000, podaje, że chłopców i dziewcząt w wieku od sześciu do jedenastu lat, którzy uczyli się podstawowych umiejętności czytania i pisania, było od 8 000 do 10 000. Jeśli dzieci w tym wieku stanowiły w przybliżeniu takie samo 14,75% całej populacji, jak w 1480 roku , to 9 000 uczniów oznaczałoby, że 68% chłopców i dziewcząt uczęszczało do szkoły (a 10 000 uczniów - 75%). O tym, że dane Villaniego są co najmniej wiarygodne, świadczy fakt, że sto lat później 80% gospodarstw domowych składało własnoręcznie napisane deklaracje skalne.

 

zaloguj się by móc komentować

smieciu @ahenobarbus
23 sierpnia 2021 13:06

Ten ostatni akapit wiele by tłumaczył. Może to była jakaś sieć handlowa? John M. Najemy dziwnie przemilcza Żydów.

Może po prostu faktycznie Żydzi nie odgrywali większej roli we Florencji? :) Może na tym polega dalsza niewygodna prawda? :) Że ci źli antypapiescy Gibbelinowie byli siłą chrześcijańską i starali się mieć oko na Żydów? A ci dobrzy Gwelfowie...

Weźmy pokrewną Wenecję. Choć uznawali ich użyteczność to jednocześnie stworzyli dla nich ściśle kontrolowane getto. Kim więc byli Gibbelińscy Bankierzy? Czemu nie Włochami z Lukki i okolic właśnie? O których mamy naprawdę sporo danych i wiemy że prowadzili bardzo rozległe interesy wtedy. Sama nazwa bank czy lombard ma swoje znane pochodzenie. Wspominałem o książce opisujacej stosunki w Bruggi w XIVw. Tam największymi finansistami byli właśnie ci sami Włosi. Żydów też tam niemal nie ma. Przynajmniej według autora owej książki. Mamy tam tak podobne układy. Też przemysł tekstylny i tych samych wielkich finansistów co w płn Włoszech i też interesy najpierw związane z Cesarstwem, które potem starali się przejmować królowie Francji. Warto zauważyć że w takim włoskim układzie Florencja tym bardziej była narzucającą się lokalizacją na założenie nowego centrum interesów. Była dosłownie na wyciągnięcie ręki.

To oczywiście jest ciekawa sprawa, skad wzięli się ci ludzie ale północne Włochy są naturalnym centrum finansowym tak jak naturalnie z czasem dominację na morzu zdobyły Wenecja i Genua. Najbardziej na północ wysunięte porty, ułatwiające kontakt z północą. Warto pamiętać że Arabowie okupujący Hiszpanię sprawiali że droga atlantycka do takiej Anglii nie była wygodna dla chrześcijan. Przez co Ren i okolice były główną arterią komunikacyjną. I dlatego chyba dość naturalne jest że owi bankierzy prowadzili te same interesy w Langwedocji czy Brugii. I jak wszystko na to wskazuje blokowali Arabom ten rynek. Podobnie jak Arabowie swój. Gdyby współpracowali nie musieliby rozwijać plantacji urzetu tylko sprowadzaliby indygo z Indii. Ren nie musiałby być tak ważny itp. Żydzi przydawali się tym bankierom (z obu stron zresztą) gdyż pewnie byli sposobem na ominięcie blokad. Kiedy Fryderyk rusza z plantacjami Indygo na Sycylii? Wtedy kiedy Langwedocja jest niszczona przez Francuzów i zaczyna brakować barwnika z urzetu. Dlaczego sprowadza Żydów? Bo widocznie wtedy byli najlepszym czy najszybszym sposobem rozwinięcie tego przemysłu. Ciekawe tak swoją drogą że na Sycylii wcześniej były już plantacje Indygo ale zostały porzucone. Może właśnie dzięki Langwedocji, która dostarczyła bankierom barwnik w wystarczającej ilości. Ale kiedy ją stracono trzeba było zapomniane indygo przywrócić.

Wydaje mi się że my nie doceniamy trochę tych ludzi, tych bankierów. Oni raczej wiedzieli z kim mają do czynienia i jak dbać o swoje interesy. W Wenecji widać to znakomicie ale nie ma powodów by ci z Lukki nie postępowali inaczej.

 

A i jeszcze wrócę do tej historii z Tunisu. To że król pragnął się trochę zabawić kosztem Pizan niewiele zmienia. Tak czy siak Florencja musiała wtedy być świeżym tworem gdyż inaczej wyszedłby na jakiegoś głupka: skąd ta moneta, no jak to skąd, z księżyca... To musiało być więc nowe zjawisko. Zresztą odpowiedź Pizan to potwierdza. Nie twierdziliby że to dzikusy, zasadniczo im podległe, gdyby Florencja już od dawna była poważnym centrum. Tak więc w tej historii mamy jedno i drugie. Tyle że król Tunisu pewnie faktycznie wiedział czym jest Florencja. Ale też w tym nie ma nic dziwnego gdyż przecież wspópracował ściśle z Sycylią. Był nawet wasalem Fryderyka i jego następcy. A nawet podobno bliski przejścia na chrześcijaństwo. Taką to krecią robotę odwalał ten zły antypapieski Fryderyk ze swojej Sycylii. Szczęśliwie przybył do Tunisu ten dobry, król Francji ze swoją krucjatą i wybił te głupie pomysły Tunezyjczykom z głowy.

zaloguj się by móc komentować

smieciu @ahenobarbus
23 sierpnia 2021 13:57

Ech pociągnę ten tunezyjski wątek dalej.

W 1239 r. Żydzi z Dżerby założyli kolonię na Sycylii. Fryderyk II przyznał im koncesję na uprawę indygo, które do tej pory sprowadzano z orientu, oraz henny, którą tylko Tunezja dostarczała Włochom. W ramach koncesji oddano im także królewską plantację palm pod Palermo.

Co właściwie możemy się z tego dowiedzieć? Że Arabowie faktycznie trzymali łapę na Indygo więc nasi bankierzy nie mieli innego wyjścia jak pójść w urzet, jeśli nie zamierzali stać się zakładnikiem Arabów. Dodatkowo mamy hennę, którą tylko Tunezja dostarczała Włochom. Efektywnie więc co mówi ten cytat? Że Fryderykowi udało się złamać dwa ważne monopole, które mieli w ręku Arabowie. Co byście zrobili na miejscu takiego wkur... bankiera arabskiego? Powiem wam. Dali kasę jakiemuś królowi europejskiemu by zajął Sycylię a potem zdradziecki Tunis... W nagrodę można mu potem dać przydomek Święty nawet.

zaloguj się by móc komentować

ahenobarbus @smieciu 23 sierpnia 2021 13:57
23 sierpnia 2021 14:42

Tylko że nie mozna być pewnym czy to koncesja na urzet czy indygo. Kiedyś mieliśmy wymianę komentarzy z Umami pod którymś z artykułów, że Arabowie nazywali jedno i drugie taką samą nazwą czyli nil. A które jest które wymaga zwykle szczegółowej analizy. 

Ciekawa jest kwestia samej koncesji, bo wygląda na to że urzet/indygo było tam obecne już duzo wcześniej. 

Jak podaje SD Goitein w India Traders, urzet miał być był powszechną rośliną farbiarską uprawianą w Palestynie już w czasach Misznaickich.  Stąd pewnie specjaliści-Żydzi.

Sycylia była zapleczem produkcyjnym. Tak jak było już pisane na tym blogu - Normanów ktos tam napuścił z misją.

David Abulafia pisze, że już w czasach Rogera II, zajęcia agrarne na Sycylii obejmowały m.in.  produkcję  jedwabiu,
bawełny, trzciny cukrowej, indygo i henny. Zostały one wprowadzone przez Arabów. Produkcja bawełny była bardzo duża już w połowie XII wieku, ponieważ surowa bawełna była ulubionym towarem eksportowym kupców genueńskich, którzy odwiedzali Sycylię. Ze skór zwierzęcych produkowano m.in. pergamin; papirus i papier były również używane jako materiały piśmienne - ten pierwszy był wytwarzany z łodygi sycylijskiego papirusu, a papier prawdopodobnie, z sycylijskiej bawełny. 

Jeśli chodzi o barwniki to ten autor podaje też coś takiego: Wiosną 1058 roku kupiec zmierzający na Sycylię otrzymał (...) indygo, jeśli było dobrej jakości, również mogło być sprzedawane, choć Sycylia produkowała własne. Lapis lazuli było sprowadzane ze wschodu na Sycylię.

A wracając do Florencji. Abulafia i jego zespół (w The New Cambridge Medieval History vol. V) mówią, że w 1237 r. Florencja jest nieznaczącym miastem tak jak podałem w notce.  Ale w 1252 r. biją już złotą monetę, szybciej niż Wenecja. W latach 80 tych XIII w. bankierzy zabezpieczają kredyty królestw Anglii i Neapolu kupując olbrzymie ilości ziemi w okolicy Florencji. W 1300 r. mamy 100 000 ludzi, 6 linii murów i powszchną edukację. 

W tej książce The New Cambridge Medieval History pod redakcją Abulafii jest ciekawa uwaga o ludności:

W południowej Europie niektóre miasta na Półwyspie Iberyjskim i co najmniej do 1220 r. na  Sycylii miały znaczną populację muzułmanów. Na tych obszarach, jak również w południowej Francji, Nadrenii i innych miejscach, istniały również małe miejskie społeczności żydowskie. Żydzi, nawet bardziej niż muzułmanie, byli zjawiskiem miejskim. Żydzi i muzułmanie żyli w tych miastach w swoich własnych, odrębnych dzielnicach. Miasta służyły również jako inkubatory dla eksperymentalnych grup wśród chrześcijan: przede wszystkim beginek i begadów w Liège i miastach nad Renem, takich jak Kolonia, Frankfurt i Moguncja, a także ruch Humiliati w północnych Włoszech, z ważnymi wspólnotami w Mediolanie i Cremonie. Heretyccy katarzy, żyjący wzdłuż łuku od Pirenejów do Apeninów, nie byli wyłącznie miejscy, ale początkowo stanowili znaczną, choć ukrytą grupę ludności w Béziers i Florencji oraz  byli obecni w Asyżu, rodzinnym mieście św. Franciszka.
 

 

zaloguj się by móc komentować

smieciu @ahenobarbus 23 sierpnia 2021 14:42
23 sierpnia 2021 15:19

Arabska Sycylia mogła produkować Indygo może przestała po normańskim podboju? Nie wiem. Ci Żydzi sprowadzeni przez Fryderyka raczej jednak uprawiali prawdziwe Indygo gdyż chyba nie robiono by wielkiej wiadomości z powodu urzetu.

Odnośnie zaś Katarów to czy Franciszkanie byli heretykami?

Przecież św. Franciszek był podejrzany o nawiązywanie do działań Waldo, Waldensów. Nie działało to na jego korzyść. Zmierzam tu do tego że Franciszkanie, których objął nadzorem Kościół są spoko natomiast podobni ale niezależni Waldensi już nie. Wyraźnie był jakiś powód skoro powstawały i zdobywały popularność tego typu ruchy. Czy miały podłoże polityczne? Niekoniecznie zaraz od razu. Krytyka bogactwa życie z ascezie są znane od zawsze. Ale z drugiej strony mamy władców, którzy pozostają w sporze z hierarchią papieską. Oczywiste jest że mogli po cichu wspierać takie ruchy podważające autorytet Kościoła dla własnych celów.

Istota sprawy, według mnie, polega na tym że błędne jest patrzenie na te zjawiska poprzez pryzmat dobrych czy złych. Ok, Katarzy czy Waldensi mogli być rozgrywani politycznie ale dlaczego Kościół z siedzibą w Rzymie już nie? Według mnie oczywiście jak najbardziej był rozgrywany, nie dało się inaczej gdyż był zbyt ważny. A gra polityczna jak chyba staje się coraz bardziej jasne była już wówczas bardzo zaawansowana. Jeśli ktoś przejął Kościół to tępił Waldensów. Ci którzy mieli z nim na pieńku postępowali odwrotnie. To zwykła polityka. Niekoniecznie Kościół Rzymski musiał być lepszy od Waldensów. A ja ostatnio staram się wykazać właśnie że ówcześnie mocno spiknięci z Kościołem Francuzi prowadzili antychrześcijańską politykę. Co więc sądzić o Kościele, który się na takich ludziach opiera? Tutaj według mnie leży cała trudność. Uważam że na Kościół i religię należy spojrzeć z politycznego punktu widzenia. Nie dlatego że jest to słuszny punkt widzenia. Ale dlatego że tak postrzegali to rozgrywający na najwyższym szczeblu. Nie było ich wielu, walczyli ze sobą ale patrzyli bardzo podobnie. Jak się zresztą wydaje nie wywodzili się z chrześcijańskich kręgów. Dla nich były to narzędzia. Takie spojrzenie naprawdę upraszcza tłumaczenie całej tej gry. Zresztą właśnie piszę tekst, który wyłoży to myślę już jasno.

Ostatecznie więc czemu nie? Czemu nawet Franciszek nie miał mieć tych samych sponsorów co Katarzy? Nawet ostatnio właśnie idąc tym tropem zacząłem czytać o tym zakonie bo tak właśnie mi się wydało że mogli być wtykami tych ludzi. Kolejną rozgrywką, w tym przypadku prowadzoną na planszy Kościelnej. I kiedy przeczytałem o tym Waldo to pomyślałem że jestem na dobrym tropie. Teraz gdy napisałeś o Florencji i Asyżu trop ten wydaje się być tym bardziej sensowny.

zaloguj się by móc komentować

ahenobarbus @smieciu 23 sierpnia 2021 15:19
23 sierpnia 2021 16:39

Ze sponsorami - no nie wydaje mi się - po prostu misja KK:) Franciszkanie intensywnie działali we Florencji, ale pamiętaj że Kościół prowadził tam działalność dobroczynną np. w Orsanmichele. Mnie się wydaje, że to było to intensywne "pole walki duchowej" - zwróć uwage chociażby na ten tekst o nauczaniu łacińskim - a Franciszkanie mieli swoja misję jeśli chodzi o ludność, jeśli mam rację - napływową. Wg źródeł Franciszkanie zaczęli pojawiać niemal równo z falami migracji, która to migracja była początkowo zaskoczeniem dla ówczesnych mieszkańców miasta (George W. Dameron - Florence and its Church in the age of Dante). Franciszkanie byli w mieście już od pierwszego dziesięciolecia XIII w. W mieście i okolicach działali tez Dominikanie i Karmelici. 

Ponoć tylko w Paryżu było więcej Franciszkanów niż we Florencji (mniej więcej pod koniec XIII w.). Myślę, że to miasto było miejscem specjalnej troski ze strony papieża. Nieprzypadkowo. 

We Florencji 17% ludzi było ubogich (znowu na podstawie relacji Villaniego, czyli ok. 17 000). Było co robić, nie musiało tu być politycznego "urabiania", a zwłaszcza zwiazków z herezją. Jesli już to była to droga do wyplenienia tego.

Franciszkanie byli zaangażowani w rozdawnictwo jałmużn, żywności, o posłudze duchowej nie mówię. Moim zdaniem oni po prostu doskonale odnajdywali się w takich "rewolucyjnych" środowiskach - finalnie Villani pisze że do 1304 herezja nie stanowiła już problemu dla florenckich urzędników, więc misja Franciszkanów musiała się udać.

Ale możliwe, że niektórzy patrzyli w oczy bestii zbyt intensywnie, bo zdarzały się odstępstwa wśród Franciszkanów, które były później ścigane we Florencji przez inkwizytorów jeszcze w XIV w . To tak trochę jedno przeczy drugiemu. Jak dla mnie musiały być jakieś źródła kontaktu z herezją, nikt tego sam nie wymyśla. Jeśli już bym szukał sponsorów tutaj :) ale możesz się nie zgodzić. 

A jednak to w tym mieście, trzeba przyznać, narodził się renesans. Ale XIV i XV w. były dla Florencji burzliwe. W XIV w. mamy te plajty wielkich superfirm - Bardi, Peruzzi czy mniejszych  - Acciaiuoli, Buonaccorsi. Te większe nazywa Villani "filarami chrześcijaństwa". 

Franciszkanie mieli oczywiście wpływy i poparcie rodzin magnatów takich jak Bardi czy Peruzzi, którzy również anagażowali się w działalność dobroczynną. Villani podaje, że pewien bogacz pozostawił hojny spadek w postaci sześciu denarów dla każdego ubogiego mężczyzny, kobiety i dziecka w mieście (17 000 osób). Ponadto dał jeszcze trzy tysiące 
dodatkowo dla "szanowanych ubogich" (poveri vergognosi), to znaczy dla tych, którzy przebywają w szpitalach i więzieniach oraz braciom żebrakom (religiosi mendicanti), z których wszyscy otrzymali po 12 denarów.

Przy okazji ciekawe, że Rajmund Lull też był tercjarzem franciszkańskim, a był uważany za alchemika czy heretyka. Kto produkował takie legendy?

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @ahenobarbus
6 września 2021 19:13

"We Florencji zorganizowane popolo pojawia się w 1244 r. czyli w roku zdobycia katarskiego Montsegur." 

I razem w tym samym roku, tako rzecze Najmy str. 66, rozkwita we Florencji propaganda katarska, z którą spór podejmują Dominikanie, i pojawia się nowy urząd "capitano del popolo". 

zaloguj się by móc komentować

ahenobarbus @Magazynier 6 września 2021 19:13
6 września 2021 19:25

no właśnie. niby to przypadkiem a jednak... 

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować