-

ahenobarbus : Po przeczytaniu notki reklamacji nie uwzględnia się

Kilka słów o średniowiecznych strefach wolnego handlu I

W wielu popularyzatorskich książkach dotyczących Morza Śródziemnego powtarza się dosyć często informacja, że akwen ten w średniowieczu był swego rodzaju strefą wolnego handlu. Choć być może lepiej byłoby powiedzieć - bywał. Średniowiecze, przecież nie trwało 100 lat a my tu nie raz już czytaliśmy o przeróżnych zmianach centrów władzy i najazdach, tworzeniu i niszczeniu ośrodków produkcji, działaniach piratów, czy nagłych reorganizacjach szlaków handlowych żeby mieć pewność co do nietrwałości istnienia takich stref. Co ciekawe, kiedy przyjrzymy się dokładniej takim strefom to możemy chwycić się za głowę. Kto miał zezwolenie na prowadzenie wolnego handlu skoro wszędzie obowiązywały ścisłe regulacje i kontrola?

Trzeba powiedzieć, że w lepszych czasach takie strefy ulegały rozszerzeniu. Od końca VI i VII wieku wzdłuż wybrzeży południowej i wschodniej Anglii oraz północnej Europy i Skandynawii zaczęły powstawać osady handlowe na dużą skalę, zajmujące niekiedy powierzchnię ponad czterdziestu hektarów. Niektóre z nich można  śmiało nazwać miastami.

 

Źródło: Hill and Cowie, Wics, 2002

Zaskakujące wydaje się być istnienie jednolitego systemu celnego oraz organizacji urzędów kontrolujących cła wraz z zapleczem nawet poza światem śródziemnomorskim. Rozpowszechnienie one były na dużych obszarach, które mogłyby wydawać się nie powiązane, biorąc pod uwagę chociażby różnice kulturowe i religijne. Musiały więc odznaczać się one skutecznością. Skąd dokładnie się wzięły?

Zasady systemu poboru ceł i jego spójność wywodziły się z cesarstwa rzymskiego, głównie z praktyk handlowych na wschodnich rubieżach imperium. Obecnie nie ma porównywalnych informacji o sytuacji w prowincjach zachodnich za czasów cesarstwa. 

Za prawidłowy przebieg całego procesu odpowiadali czterej urzędnicy zwani comites commerciorum, którzy podlegli władzy i kontroli ze strony edyla i kwestora.W wykonywaniu swoich codziennych działań posługiwali się oni całym zastępem niższych rangą urzędników. Comites commerciorum Ponosili całkowitą odpowiedzialność za pobieranie ceł i stosunki handlowe z cudzoziemcami, przynajmniej w prowincjach granicznych wschodniego imperium. W praktyce urzędnicy ci mieli pod kontrolą cały import i sprzedaż dóbr luksusowych. Comites commerciorum mieli przyznany wyłączny przywilej handlu jedwabiem z barbarzyńcami. Pilnowali aby kluczowe towary takie jak broń, pszenica, sól, żelazo wino i oliwa nie opuszczały granic imperium. Zagraniczni kupcy nie mogli bez zezwolenia urzędników opuszczać wyznaczonych miast. Kto bez wiedzy commites oferował nocleg zagranicznym kupcom ryzykował wygnanie i konfiskatę swoich dóbr. Oznaczać to może, że kupcy byli prawdopodobnie formalnie zarejestrowani, a ich schroniska lub miejsca noclegowe również były dokładnie kontrolowane. Taka kontrola to nie tylko władza. To także kontrola dystrybucji oraz źródło cennej wiedzy o rynkach.  Ścisłe ograniczenia nałożone na zagranicznych handlarzy stanowiły integralną część systemu celnego co najmniej od III wieku. 

Mniej więcej od VII wieku system celny został przebudowany, a lokalni comerciarii już w Bizancjum jawnie i skutecznie przejmują centralną rolę w zarządzaniu zagranicznymi kupcami. Comerciarii byli odpowiedzialni za komory celne (pod koniec VII i w VIII wieku często nazywane apotheke) w głównych portach i na rynkach. 

Apotheke i podobne instytucje łączyły w rzeczywistości kilka funkcji - były to i „składy celne" i "schroniska handlowe”. Służyły one jako magazyny i przypuszczalnie domy noclegowe dla zagranicznych podróżnych i kupców, którzy zatrzymywali się w nich wraz ze swoimi towarami w celu zapewnienia bezpieczeństwa i ochrony. Tamże handlowano importowanymi towarami, pobierano podatki pod kontrolą urzędników oraz oznaczano towary pieczęciami będącymi dowodem na zastosowanie odpowiednich procedur i opodatkowanie.

Jeśli chodzi o stawkę celną od handlu zagranicznego to w czasach cesarstwa rzymskiego główną stawką w prowincjach wschodnich była oktawa (czyli ósma część, to jest 12,5%). Nie do końca wiadomo jakie reguły obowiązywały w zachodnich prowincjach. Od VI wieku deketeia (czyli dziesiąta część, 10%) zaczęła zastępować oktawę w całym imperium bizantyjskim. Deketeia, podobnie jak jej poprzedniczki, była pobierana od importu i eksportu w wyznaczonych portach, na rynkach i w punktach granicznych. 

Amerykański historyk Robert Lopez argumentował, że w źródłach frankijskich i później angielskich istnieją dowody - choć słabe - na istnienie takiej opartej o wzorce bizantyjskie (tj. w istocie rzymskie) kontroli handlu i kupców zagranicznych w portach angielskich i innych miastach portowych na północy, daleko poza strefą śródziemnomorską. Sugerował on, że na Franków wpływ miały zarówno bezpośrednie kontakty z Cesarstwem Bizantyjskim, jak i pośrednie, wynikające z doświadczeń z państwem następców Longobardów w Italii. O rozpowszechnianie modeli bizantyjskich na wyspach brytyjskich niektórzy posądzają arcybiskupa Teodora z Tarsu (ok.602-690), możliwe więc że kościoły chrześcijańskie miały również wpływ na rozprzestrzenianie się tego modelu.

Czy to tylko zasada powszechności w międzypaństwowych stosunkach handlowych mogła stanowić bodziec rozpowszechnienia się wspólnych zasad, które ułatwiło także rozwój handlu międzynarodowego? Z pewnością te zasady zapewniały kupcom pewną pewność i bezpieczeństwo. Z drugiej strony takie regulacje mogą być dowodem na ograniczanie dostępu do rynku, swoiste koncesjonowanie handlu i faworyzowanie pewnych grup.

Nie jest raczej przypadkiem, że do początku IX wieku na zagranicznych kupców przywożących (i wywożących?) towary przez granice wszystkich głównych państw średniowiecznej Europy nałożono dziesięcioprocentowy podatek. Dowody (oczywiście czasem słabsze, czasem mocniejsze) wskazują na istnienie i rozprzestrzenianie się podobnych praktyk i instytucji administracyjnych w całym świecie śródziemnomorskim i w Europie kontynentalnej, włączając w to Europę północną. 

Miasta ze strefą celną 10% w IX w. Mapka pomija miasta i porty hiszpańskie. Źródło: The Times Atlas of the European history

Istnieją dowody na istnienie dziesięcioprocentowego cła w IX wieku w państwie Chazarów, na granicy bizantyjskiej w Chersoniu, na terenach Rusi Kijowskiej, a także wśród Bułgarów nadwołżańskich. Taka stawka obowiązywała również w muzułmańskim państwie al-Andalus, gdzie stosowano tę regułę na zasadzie wzajemności, choć właściwie to już od VI w. była ona stosowana w całym świecie arabskim. 

Czas na nieuprawnione wnioski ;) Pozostaje zadać pytanie czy najazdy Wikingów w Europie Północnej, a Rusów na Konstantynopol w 860 czy złupienie Rzymu przez Saracenów w 846 roku to skoordynowane akcje mające na celu likwidacje lub wymuszenie zmian w tej strefie? 

Szymon Modzelewski w notce o wikingach http://stalagmit.szkolanawigatorow.pl/krotka-historia-wikingow napisał że już w 528 r. celem takiego najazdu były obszary Fryzji. Pomijając ten pierwszy najazd pisze on dalej:

Skandynawowie poszukiwali nowych, bardziej zyskownych szlaków handlowych, nowych źródeł dochodu. Trzeba pamiętać, że zyski z handlu i rabunku były łatwiejsze do osiągnięcia, niż te czerpane z uprawy roli. A na zachodzie leżały bogate porty i ośrodki handlu pełne bogactw: Dorestad nad dolnym Renem, Quentovic koło Boulogne, Frodwich, Londyn, Ipswich i York w Anglii. Handlowe miasta Brytanii, zwane „-wich towns” były bogatymi emporiami, stanowiącymi dla Skandynawskich piratów pokusę nie do odparcia. [patrz pierwsza mapka]

Czy to tylko przypadek ze to właśnie te porty korzystały z dobrodziejstw 10% strefy celnej?

Oczywiście zawsze można powiedzieć, że były to po prostu zasobne miasta i logiczne jest że wikingowie wyprawiali się do nich mogąc być niemal pewnymi że wyprawa zakończy się sukcesem. Wiadomo, że nie kierowali się oni jakimś wspólnym poczucie interesu, możliwe więc że mogli występować jako zleceniobiorcy konkurencyjnych grup zainteresowanych w likwidację strefy. 

Z tym Rzymem to pewnie nieco przesadziłem, ale wydawało mi się to dosyć bliskie w czasie. W kontekście złupienia Rzymu ciekawe informacje znajdują się w weneckich kronikach. Oto splądrowanie miasta miało być zlecone. W jednej z ksiąg można przeczytać o „odwołaniu się do pomocy sułtana przez "perfidnych" Rzymian i Toskańczyków” . Miasto nie zostało tak naprawdę zdobyte, efektem było zrujnowanie i rabunek bazyliki św. Piotra i kościoła św. Pawła, które znajdowały się wówczas poza murami miasta, przeobrażenie bazyliki w krowiarnie (sic!), a także spustoszenie Toskanii. 

Kronika ta pochodzi z czasów dużo późniejszych więc nie można wykluczyć, że taka „teoria spiskowa” miała zupełnie inne cele polityczne i stanowiła nawiązanie do bieżących wydarzeń. Nie mniej, opierała się ona na starszych zapiskach. Analogiczne wypadki z mniej więcej tego samego okresu, zawarte w kronice benedyktyńskiego mnicha z Monte Cassino Erchemperta (Heremperta) Historia Langobardorum Beneventanorum, który opisywał m.in. jak to władcy Neapolu sprzymierzali się z muzułmanami każe sądzić ze coś mogło być na rzeczy. Możliwe więc, że tego typu wydarzenia i sugerowane sojusze to efekt rywalizacji konkurujących sieci handlowych, czy sieci zależności i kształtowania się nowych stref wpływów, gdzie przynależność religijna czy etniczna nie ma większego znaczenia. 

W takim razie, biorąc pod uwagę jak bardzo handel dalekosiężny podlegał kontroli należałoby się przyjrzeć karierom ludzi którzy sprawowali funkcję odpowiadającą roli commitus commerciorum. 

W drugiej części przeniesiemy się teraz do kluczowego obszaru świata śródziemnomorskiego, który stanowił część wielkiego szlaku handlowego sięgającego Indii. Tam również znajdziemy wzorce bizantyjskie ale wzmocnione dodatkowo doktryną muzułmańską. 



tagi: cła 

ahenobarbus
8 lipca 2022 13:00
7     1084    9 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

Magazynier @ahenobarbus
8 lipca 2022 15:19

Można by zaryzykować tezę, że talmudyzm i islam to religie merkantylne. Podobnie kulty mezopotamskie i hinduskie. Buddyzm wygląda mi na bardziej polityczną, ideologiczną niż merkantylną. Ale mogę się mylić. 

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @ahenobarbus
8 lipca 2022 15:20

Narobił pan smaka na te szlaki handlowe sięgające Indii. 

zaloguj się by móc komentować

ahenobarbus @Magazynier 8 lipca 2022 15:20
8 lipca 2022 15:25

Okazuje się, że ludzie z Al-Andalus dosyć swobodnie docierali do Indii. Ponoć nie ma za bardzo dowodów na podróże w drugą stronę. Olivia Constable tłumaczy to tym, że chociażby muzułmanie nie mieli sie czym chwalić podróżą na zachód. Chwalić to się można było wizytą w Mekkce.

zaloguj się by móc komentować

ahenobarbus @Magazynier 8 lipca 2022 15:19
8 lipca 2022 15:28

Ha, ale też są niepsodzianki. W nieco późniejszych czasach (chyba XII czy XIII w.) dokumenty włoskie zaświadczają że kobiety brały udział w tej całej zabawie handlowej, np. przygotowujac skomlikowane kontrakty. Nie do pomyślenia u Żydów i w kulturze islamu.

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @ahenobarbus 8 lipca 2022 15:28
8 lipca 2022 17:12

;-} No to jesteśmy załatwieni. Jak się aktywiści genderu o tym dowiedzą, to gotowi udowadniać, że da Vinci był kobietą z brodą.

zaloguj się by móc komentować

ahenobarbus @Magazynier 8 lipca 2022 17:12
8 lipca 2022 17:59

Ee chyba nie. Musieliby w duchu przyznać że chrześcijanstwo to nie był ciemnogród i opresja. Tego nigdy nie zrobią.

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @ahenobarbus 8 lipca 2022 17:59
8 lipca 2022 22:21

Czymu? Da Vinci wiadomo że był iluminatem. Kod Vinciego te sprawy. A jak jeszcze okaże się że kobietą z brodą to mamy temat do ujeżdżania na 10 lat.

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować