-

ahenobarbus : Po przeczytaniu notki reklamacji nie uwzględnia się

Pieśń ślepca

Spośród opowiadań Lafcadio Hearna szczególnie utkwiła mi w pamięci gawęda o Bezuchym Hoichim. Baśń ta doczekała się nawet swojej ekranizacji w niezwykle urokliwym filmie Kwaidan Kobayashiego, który nakręcił cztery różne „japońskie historie o duchach” w oparciu o zbiór opowiadań Hearna. W dużym skrócie opowieść o Hoichim to historia niewidomego muzyka, który akompaniując sobie na instrumencie strunowym zwanym biwa mistrzowsko recytował poemat Opowieść o Heike (Heike Monogatari). Epos ten opiewa losy krótkiej prosperity rodu Ise Taira (Heike) i ich nieuchronnego upadku. Opowieść ta świetnie ilustruje dominujące w Japonii buddyjskie doktryny Wielkiego Wozu o karze, która zawsze dosięga czyniących nieprawość, o nietrwałości świata, o ulotności nawet największych potęg i marności ludzkich osiągnięć. Niemal całkowita fizyczna eksterminacja Ise Taira z rąk klanu Seiwa Genji i ich sprzymierzeńców w wojnie domowej Gempei miała swój szczyt w krwawej bitwie morskiej w zatoce Dan-no-ura w 1185 roku. Datę tę uznaje się również powszechnie za koniec japońskiej „ery pokoju” czyli epoki klasycznej Heian oraz początek rządów wojskowych szogunów, którzy sprawowali rządy z dala od zamieszkałej w Kyoto arystokracji cywilnej i cesarza, stąd japońskie określenie tej strategii sprawowania rządów jako bakufu tj. dosłownie „z namiotu”. Hoichi tak pięknie recytował wersy Opowieści o Heike, że zwrócił na siebie uwagę duchów poległych Tairów, którzy podczas wielu letnich nocy podstępnie wywabiali nieświadomego niczego artystę z jego schronienia w buddyjskiej świątyni i skłaniali do recytacji eposu Heike Monogatari w scenerii nawiedzonego cmentarza. Upiory szczególnie zachłannie wsłuchiwały się we fragment o bitwie w zatoce Dan-no-ura. Ale kiedy prawda o nocnych wycieczkach Hoichiego wyszła na jaw, przerażeni buddyjscy mnisi, świadomi zagrożenia jakie niesie za sobą obcowanie z tak mściwymi istotami, wypisali na ciele biednego muzyka słowa świętych sutr buddyjskich, które miały sprawić że nieszczęśnik będzie dla nich niewidzialny. Duchowni zapomnieli jednak o uszach. I tak oto podczas kolejnej nocnej wizyty bezwzględny upiór Tairów wyrwał je Hoichiemu zostawiając go w kałuży krwi. Nie mniej baśń kończy się niemal happy endem, bo odtąd bogactwo i sława zaczęły towarzyszyć chłopcu. Mistrzowsko i sugestywnie napisana historia, mająca swoje korzenie w japońskim folklorze. Aż prosi się o interpretację w duchu humanistycznych głębokich znaczeń. Czy ma to jednak sens?

Drodzy humaniści, powiadam Wam. W przypadku tego opowiadania możecie uczynić krzywdę sobie i innym próbując potraktować je aparatem humanistycznym. Lub co jeszcze gorsze – możecie próbować zawierzyć psychologii lub psychoanalizie i zadawać pytania o to jakie to „wyparcie”, „traumę” lub „wykluczenie” symbolizują duchy Ise Taira i los biednego Hoichiego. Zapewne efektem mogłyby być światłe, najeżone subtelnościami i odjechane interpretacje a’la Żiżek, powodujące zwilżenie egzaltowanych studentów i studentek pewnych kierunków, którzy później znajdą zatrudnienie w rozmaitych fundacjach ds. wykluczeń, monitorowania tego i tamtego, wspierania społeczeństwa obywatelskiego, et cetera, et cetera. Ja przyznam, szanowni humaniści mówię pas, tego tutaj nie znajdziecie. Jako człowiek prosty i niezbyt rozgarnięty nie podam też jednoznacznej odpowiedzi. To znaczy podam taką która mi się nasuwa, ale wam się raczej nie spodoba.

Drodzy humaniści, przypadek Hoichiego wydaje się być prozaiczny i nie trzeba odwoływać się do żadnej demonologii, etnologii, spirytualizmu ani psychologii. Trzeba tylko zestawić pewne fakty z różnych źródeł.

Siłą człowieka który ma jakieś niedomagania lub wydaje się być na straconej pozycji może być organizacja, która zapewni mu przetrwanie i ochronę. Najlepiej gdy jest się na szczycie hierarchii i korzysta się z protekcji wysoko postawionych osób z zewnątrz.

Dlaczego o tym wspominam? Musicie bowiem wiedzieć, że historia Hoichiego to tak naprawdę dzieje pewnej organizacji.

Domyślam się że nazwa Tōdō-za (当道座 – po japońsku znaczy to mniej więcej tyle co nasza droga) nic wam nie mówi. Anglojęzyczny (czyli ten zazwyczaj lepiej zorientowany) docent WIKI dopowie niewiele. Gildia miała zrzeszać niewidomych wędrownych muzyków, masażystów oraz akupunkturzystów. Doprawdy niewiele i całkiem niewinnie, na razie więc łącząc mgliste fakty możemy się domyślać, że Hoichi był zrzeszony w jakiejś organizacji. Czy można to jakoś potwierdzić? Trzeba pogrzebać trochę głębiej. Zacznijmy od początku.

Niewątpliwie wspomniany epos Heike monogatari jest utworem niezwykłym, tak jak niezwykłe były losy jego powstania. Dzieło zaczęto spisywać ok. 1226 roku a jego ostateczna kompilacja nastąpiła ok. 150 lat później. Właściwie ze względu na dużą liczbę wersji powinno się mówić o Opowieściach o Heike. Nie można też z całą pewnością stwierdzić który tekst jest tekstem pierwotnym. To co w eposie zadziwia to raczej pozytywny obraz przegranych Tairów i przedstawienie klanu Kawachi Minamoto (Seiwa Genji) jako brutalnych prostaków. Jeśli chodzi o klan Heike to dostało się po głowie właściwie tylko twórcy jego potęgi czyli Taira no Kiyomori (1118-1181), który przedstawiony został jako żądny władzy egoista nie liczący się ze skrupułami. Można więc przypuszczać, że pierwotnie Opowieść o Heike była pomyślana jako rodzaj oferty politycznej lub deklaracji, stąd takie a nie inne ujęcie klanu oraz poszczególnych jego przedstawicieli w eposie. Wbrew bowiem sugestiom wynikającym z samego eposu, spora część stronnictwa Heike przetrwała hekatombę pod Dan-no-ura. O ile rzeczywiście klan Seiwa Genji zadbał skrupulatnie o likwidację męskiej części Ise Taira, to darowano życie m.in. niezwykle wpływowej osobie jaką była córka Kiyomoriego, Kenreimonin. Związany z Tairami był również cesarz Go-Horikawa (1212-1234). Warto mieć też w pamięci, że zwycięski w wojnie Genpei klan Seiwa Genji nie utrzymał się przy władzy zbyt długo. Ostatni szogun z tego rodu został zamordowany w 1219 r.

Niewidomi muzycy wędrujący od miasta do miasta mieli niekwestionowany wpływ na rozwój, kompilację i propagowanie Heike monogatari. Na pewno działali już w epoce Kamakura, czyli japońskiego wczesnego średniowiecza. Wiadomo, że w roku 1240 ślepi żebracy na ulicach zostali przez szogunat wyjęci spod prawa. Wiadomo również, że ślepcy zaczęli organizować się w celu ochrony swoich interesów politycznych i ekonomicznych od XIV w., choć w dużo późniejszych sporach prawnych powoływali się na sfałszowane dokumenty, które miały jakoby wskazywać na ich specjalny status, zalążki organizacji i ochronę gwarantowaną przez cesarzy już od VI w. Prawdą jest, że organizacja Tōdō-za korzystała z protekcji. Gildia miała prawo do uroczystej recytacji Heike Monogatari przed szogunem oraz dostojnikami. Gildia znajdowała się pod opieką arystokratycznej rodziny Koga, choć stosunki między nimi bywały napięte aż do samego końca istnienia organizacji (1871). Gerard Groemer, który opisał po krótce historię todo-za wskazuje tylko w jednym zdaniu na jeszcze jednego potężnego protektora. Były nim buddyjskie klasztory. Co ciekawe członkowie Todoza golili głowy na łyso i swoim ubiorem przypominali mnichów. Do tego buddyjskiego śladu jeszcze powrócę.

Tōdō-za miała ścisłą hierarchię liczącą 67 rang. Początkowo „wpisowym” było mistrzowskie opanowanie Heike monogatari. Później wystarczyło już tylko zebrać 4 ryo (4 sztuki złota, o wartości ryo powiem później) i złożyć je w depozycie na ręce najwyżej postawionych w hierarchii w Kyoto. Adept otrzymywał nowe imię, które kończyło się zazwyczaj przyrostkiem -ichi. Mamy więc potwierdzenie, że bohater opowiadania Hearna był zrzeszony w cechu.

Hierarchia jest słowem kluczowym. Tylko bowiem cztery najwyższe rangi tj. zato, koto, betto oraz kengyo mogły liczyć na niezłe dochody. A osób które dochrapały się dwóch najwyższych pozycji było naprawdę niewiele. Oczywiście istniała finansowa i społeczna przepaść między najwyżej umocowanymi, a tymi z niższych rang. Teoretycznie „góra” miała rozprowadzać zarobione przez cech pieniądze, które również pochodziły z jałmużn, proporcjonalnie do wszystkich stopni. Jak łatwo się domyśleć zatrzymywali je dla siebie. Trzeba też w tym miejscu wspomnieć, że istniała kobieca wersja gildii zwana goze. Teoretycznie panie z goze mimo tego, że miały odrębną organizację mogły liczyć na dystrybucję środków z kasy Tōdō-za . Działo się to jednak rzadko, a wzajemne relacje między gildiami przywodzą na myśl pewne ponure wyobrażenia. Choć to może zbyt daleko idąca sugestia.

Wierchuszka gildii, gdy była taka potrzeba, potrafiła zadbać o interesy. Gdy Opowieść o Heike traciła na popularności, gildia poszerzyła repertuar, w tym o utwory lżejsze gatunkowo. Poszerzono instrumentarium o kolejne instrumenty strunowe koto i shamisen. Nie ulega wątpliwości, że Tōdō-za przyczyniła się do znacznego rozwoju japońskich gatunków muzycznych, zrzeszeni mieli też liczne zasługi na polu nauki muzyki. Członkowie gildii wykonywali również swoje utwory w dzielnicach rozkoszy, ale również uświetniali uroczystości weselne, pogrzebowe lub upamiętniające jakieś wydarzenia. Gildia bardzo dbała o „prawa intelektualne”. Osoby niewidome ale niezrzeszone były bezlitośnie atakowane, a inne podobne zrzeszenia np. moso, czyli dosłownie niewidomych kapłanów, zostały pozbawione praw wykonywania muzyki na biwie i koto, a ich działalność została ograniczona na drodze sądowej.

Były również inne sfery działalności. Stowarzyszeni w Tōdō-za zajmowali się masażem i akupunkturą. Klientem gildii był sam szogun, który posiadał osobistego masażystę i akupunkturzystę rekrutującego się z cechu. W tej dziedzinie organizacja zazdrośnie strzegła swoich praw i monopoli. Zdarzało się, że grupa ślepców nawiedzała zakład masażu prowadzony przez „normalsa”. Niewidomi żądali natychmiastowego zaprzestania szkodliwej działalności lub wyrównania strat które ponieśli w wyniku działalności obrotnego prywaciarza.

Tōdō-za stanowiła łakomy kąsek dla Danzaemona. Był to wódz eta tj. kasty wyrzutków społecznych, ludzi, których zawód uważany był za nieczysty ze względów religijnych. Jego władzy podlegali także hinin (dosłownie nieosoby) tj. aktorzy, żebracy i inne kategorie ludności uważane wraz z kastą eta za społecznie gorsze. W okresie Edo były zbiorczo nazywane hisabetsumin (ludzie dyskryminowani). Mało kto wspomina jednak o tym, że „rejestr” eta i hinin podległy Danzaemonowi obejmował m.in. przemysł skórzany, który miał strategiczne znaczenie dla armii japońskiej. Organizacje Danzaemona były więc czymś w rodzaju zakładów pracy chronionej. No bo czyż bycie dyskryminowanym nie jest dobrą osłoną dla działalności którą interesują się lub mają w niej udziały kręgi władzy? W niektórych źródłach podaje się, że do 70% członków współczesnej Yakuzy rekrutuje się ze środowisk burakumin (nietykalnych), których tradycyjnie zaliczało się do hisabetsumin.

Danzaemon był dziedzicznym tytułem przechodzącym z ojca na syna, a on sam cieszył się bardzo wysokim statusem społecznym i był równy daymio, to jest panom feudalnym lub hatamoto – najwyższym rangą samurajom.

Danzaemon próbował wielokrotnie wciągnąć Tōdō-za pod swój „rejestr”. Zachowały się dowody sporów sądowych z XVII w. pomiędzy starszyzną kengyo a Danzaemonem, a stosunki między organizacjami niemal zawsze były wrogie. Tōdō-za musiała bardzo się pilnować, żeby nie utracić swoich wpływów. Przeważnie Danzaemon „dawał za wygraną”, czytaj otrzymywał grubą łapówkę.

Moi mili humaniści, wiem że kierujecie się współczuciem wobec wszelkich wykluczonych. Musicie jednak wiedzieć, że Tōdō-za nie cieszyła się wcale sympatią współczesnych. Ślepcy krytykowani byli za sferę działalności o której nie wspomniałem, a którą zostawiłem na deser. Dowody na brak współczucia dla gildii ślepców znajdziemy w kulturze popularnej epoki Edo, głównie w komiksach - Kusazōshi. Nie będę wnikał w ten ciekawy temat i pominę szczegóły, bo i tak notka zbyt już się rozrosła, a humaniści nadal nie domyślają się o co chodzi z tym Hoichim. Wystarczy zapamiętać że było kilka rodzajów komiksów skierowanych do różnych odbiorców. Kusazōshi były generalnie przeznaczone dla mniej wyrobionych czytelników i młodzieży (choć tu zdarzały się wyjątki), a napisane były w kanie, czyli bez użycia chińskich znaków. My musimy uważniej przyjrzeć się odmianie komiksów o nazwie Kibyōshi, które wymagały najczęściej głębszej znajomości czegoś co moglibyśmy nazwać kodami kulturowymi. Komiksy w epoce Edo służyły do wyrażania krytyki nie tylko wobec postaw jednostki czy organizacjom takim jak Todoza. Ostrze ich satyry było wymierzone również w szogunat i „nowy ład” który został w Japonii zbudowany w oparciu o wzorce neokonfucjańskie. Krytyka była często tak zawoalowana, że nawet urzędnicy nowego porządku polecali młodzieży czytać komiksy nie zauważając w nich wcale subtelnej krytyki czy ironii w swoim kierunku. To się nazywa umiejętne korzystanie z głupoty przeciwnika politycznego!

Zbliżamy się do końca naszej historii. Kiedy na początku XVII w. ród Tokugawa przejął władzę samuraje zostali przeniesieni do Edo. Życie w stolicy było drogie, a wszystkim ponadto brakowało gotówki. A Tōdō-za miała pieniądze. Dziarscy ślepcy organizowali więc pożyczki na lichwiarski procent dla spragnionych utrzymania wysokiego standardu życia samurajów oraz kupców. Początkowo cieszyli się poparciem samego szogunatu. Jednak władza dosyć szybko się zreflektowała i próbowała narzucić ograniczenia prawne. Chyba wyszło to średnio. Kiedy w 1778 wysoko postawiony urzędnik szoguna uciekł z Edo, okazało się że był on po uszy zadłużony w gildii. Wygląda to na zwykłą prowokację, ale to pominę milczeniem. Rozpoczęły się aresztowania i przesłuchania wśród wyższej hierarchii Tōdō-za. Część zrzeszonych została wygnana, posypały się również wyroki śmierci.

W chwili prowadzenia śledztwa Tōdō-za okazało się że gildia posiada 360 000 ryo ulokowanych w samych tylko zaległych spłatach, które oprocentowane były na 30, 60 lub nawet 100% rocznie. Ryo w epoce Edo było złotą monetą o wadze prawie 17 gramów czystego kruszcu. A więc podana kwota robi wrażenie. To jest proszę państwa ponad 6 ton czystego złota!

Przy odbieraniu długów ślepcy mieli zachowywać się skandalicznie, niejednokrotnie przy przeterminowanych spłatach zbierali się przed domem dłużnika i urządzali zawstydzające go, hałaśliwe demonstracje majace skłonić do zwrotu pieniędzy. Niewidomi z gildii nie wręczali kwitów więc zdarzały się sytuacje, że dłużnik musiał spłacać zadłużenie ponownie.

Niech nie dziwi nas więc fakt, że w komiksach Kibyōshi z epoki ślepcy przedstawiani są jako pozbawieni serca, skrupułów, zimni i bezlitośni lichwiarze-gangsterzy. Również kobiety z gildii goze miały udzielać kredytów, które zwano „wronim groszem”. Jak mówi nam komiks z epoki pieniądze pożyczone od goze należało zwrócić do następnego dnia zanim zakracze wrona bo inaczej….

A nasza historia zatoczyła osobliwe koło. Oto w jednym z komiksów znajdziemy dowcipne nawiązanie do wojny Genpei i Heike monogatari. Autor mówi w nim, że przyczyną upadku Ise Taira było zaciągnięcie kredytu przez Taira no Kiyomori u bezwzględnych lichwiarzy z klanu Seiwa Genji, którzy upomnieli się o spłatę długu. Czytelnik z epoki odczytywał to w ten sposób: „Taira”  to po prostu dłużnik (samuraj z epoki Edo) zobowiązany do zwrotu pożyczki "klanowi Genji" czyli ówczesnym lichwiarzom.

Mała dygresja – jeśli chodzi o Ise Taira nie jest to raczej prawda historyczna. Musimy pamiętać, że to przywódca Heike, Kiyomori, otwarł Japonię na handel z Chinami, a jak poświadczają źródła, do portu w Kobe dopływała bezprecedensowa liczba okrętów z kontynentu. Japonię zalała nieprawdopodobna ilość monet z Chin. W pamiętnikach arystokratów z 1179 r. jest nawet mowa o „chorobie pieniędzy” która opanowała wszystkich. Chińczycy poszukiwali głównie złota, które już wówczas przeliczane było po niezwykle korzystnym kursie do srebra 1:4. Jak pisze znawca tematu Mikael Adolphson, od XII w. Chińczycy kupowali również duże ilości drewna oraz siarki, która już wtedy miała być wykorzystywana do celów militarnych. Zadziwia natomiast fakt, że dla Ise Taira handel nie był źródłem dochodów. Te zapewniała kontrola nad ziemią i produkcją żywności. Japończyków interesowały tylko przedmioty zapewniające wysoki prestiż. O tym jest mowa również w eposie Heike Monogatari. Rzadziej wspomina się, że Kiyomori zakupił dla swojego wnuka cesarza Antoku 300 z 1000 tomów chińskiej drukowanej encyklopedii Taiping Yulan. Co jest niezwykle istotne, produktu tego nie proponowano nikomu kto nie był władcą lub następcą tronu. Kupujący musiał mieć poparcie wysoko postawionej osoby na dworze cesarza Chin. Jeśli już miałbym wysunąć sugestię kto komu udzielał kredytu to sprawdziłbym tropy chińskie….

Nieszczęsny, przegrany wódz klanu Heike stał się metonimią pod którą japoński czytelnik z tamtych czasów bez trudu rozpoznawał przesłanie komiksu. Na jednym z rysunków widać niezwykle zatroskanego Kiyomoriego, a pod nim paradę ślepców o randze zato, którzy przybyli po spłaty. Na głowę smutnego wodza klanu Ise Taira lecą kule ognistej siarki. W japońskim wyrażenia „kule ognia z nieba” i „popaść w długi” są tożsame. Takie kule ognia pojawiają się też w filmie Kobayashiego, a o "diabelskich ognikach" jest mowa w opowiadaniu Hearna...

To co drodzy humaniści? Już wiadomo o co chodzi w tym opowiadaniu o Hoichim? Mamy tylko jeden element układanki o którym już wspominałem i towarzyszył on nam od początku nieco w domyśle. Przytoczę jeszcze jeden fakt z historii Japonii. Otóż w pożyczanie pieniędzy już od XIII w. angażowały się klasztory buddyjskie. We wczesnym średniowieczu za ich błogosławieństwem działał cech browarników sake, który zdominował rynek pożyczek do połowy XVI w. A później Tōdō-za. Czy ktoś jeszcze korzystał z dyskretnej ochrony?

A więc… Czyż nie jest tak, że opowieść o Hoichim to nie jest rodzaj ostrzeżenia dla zrzeszonych? Opowieść o tym, że gwarancji na działanie Tōdō-za udzielają buddyjscy mnisi, ale nie mogą oni fizycznie przecież chronić wszystkich -ichi przed każdym „duchem Tairów”? Strzeż się więc zemsty upiorów drogi grajku….

PS. Samurajowie walczący w Korei jeszcze za czasów Hideyoshi Toyotomiego w 1590 r. mieli dużą praktykę w obcinaniu uszu. Może któryś wetern nie wytrzymał i oberwało się jakiemuś biednemu niewidomemu?



tagi: japonia  tōdō-za   hoichi  genpei  taira  genji  danzaemon  taiping yulan  kibyoshi  heike  dan-no-ura 

ahenobarbus
24 marca 2021 16:16
20     1974    7 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

gabriel-maciejewski @ahenobarbus
24 marca 2021 17:01

To już wiemy dlaczego w serialu o Musashim stale towarzyszył mu niewidomy grajek Morito...

zaloguj się by móc komentować


stanislaw-orda @ahenobarbus
24 marca 2021 17:32

" A więc podana kwota robi wrażenie. To jest proszę państwa ponad 6 ton czystego złota! "

 

Jeszcze lepsze wrażenie zrobi jak zobrazujemy podaną ilość złota w jakichś bardziej plastycznych odniesieniach.

To ponad 300 słoików o jednolitrowej pojemności, ale nie luzem byle jak wrzuconej biżuteri (czyli złotych precjozów, na podobieństwo zapełnianej przez Inków komnaty ich włądcy  Atahualpy, w zamian  za jego uwolnienie przez conquistadores Francisco Pizarro Gonzalesa), ale litego (lanego) kruszcu.

zaloguj się by móc komentować

ahenobarbus @stanislaw-orda 24 marca 2021 17:32
24 marca 2021 17:38

Zgadza się. Złoto jest gęste i ciężkie. Ale jak przeliczyłem wartość tych 6 ton na dzisiejsze PLN po stawkach obecnych to kwota jest wciąż całkiem, całkiem. Wiem ze to bez sensu, ale chciałem sobie zobrazowac. A todoza nie byla duza organizacją zwłaszcza biorąc pod uwage rangi betto i kengyo.

zaloguj się by móc komentować

ahenobarbus @ahenobarbus
24 marca 2021 17:56

Wrzucam jeszcze zdjęcie (średnia jakość) z kibyoshi o którym mowa w tekście ze smutnym Taira no Kiyomori, ogniem z nieba i pochodem zato . Wolałem nie wrzucać do tesktu bo nie wiem jak z prawami autorskimi. W posiadanej przeze mnie ksiażce były jakieś zastrzeżenia, więc wolałem nie ryzykować. Z tego co się orientuję to portalu na którym umieściełm zdjęcie https://iv.pl/image/kiyom.GtxhSO4 będzie to widoczne przez jakieś 5 dni. 

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @ahenobarbus
24 marca 2021 19:46

Interesująca  opowieść.

Ale dla nieznającego pasjonującej dawniejszych dziejów  Japonii, chyba ciekawszy był  film
"Dodes'ka-den"  Akiro Kurosawy. Przynajmniej dla mnie.

zaloguj się by móc komentować

Matka-Scypiona @ahenobarbus
24 marca 2021 20:54

Gildia slepców różnej profesji działająca, rozumiem, na terenie całego kraju? Czy oni nie byli czasami specjalnie oslepiani? 

Świetny wpis. Teraz już inaczej będę odbierać slepcow w japońskich filmach,bo jest ich tam czasami sporo. Teraz już wiem, że to nie widzimisię reżysera. 

zaloguj się by móc komentować

ahenobarbus @Matka-Scypiona 24 marca 2021 20:54
24 marca 2021 21:12

Niestety nie mogłem wszystkich faktów umieścić.Generalnie oni wędrowali po całym kraju. Ale mieli dwie siedziby. Ta główna i pierwotna była zdaje się w Kyoto. Ale w Edo (Tokio) mieli rownież mieli siedzibe ale to bardziej z wiadomych względów + chyba szogun chcial mieć ich pod ręką ze względu na powinniści wobec niego. Swoją drogą ta kobieca gildia goze istnieje do dzisiaj ale raczej operuje na wsi i jest otoczona szacunkiem. Z tym oślepianiem nie wiem. Ale zdaje się że  sporo członkow gildii widzialo całkiem dobrze. Dziwi mnie że oni zawsze znajdowali posluch u szoguna. W xix w. byli już tak bezczelni że żądali aby wykonywanie muzyki wśród normalnych ludzi również podlegało ich wladztwu. Szogun się zgodził ale w jakiś tydzień  później "zmienił zdanie". A wracajac do tych regulacji prawnych. Szogun szybko ich ukrócił bo okazało się że depozyty w todoza składają również ludzie nie dotknięci żadnym problemem ze wzrokiem...

zaloguj się by móc komentować

ahenobarbus @gabriel-maciejewski 24 marca 2021 17:01
24 marca 2021 22:26

Ten Musashi w serialu wygląda jak człowiek Ainu albo Emishi. Swoją drogą japończycy przęjęli zagięte miecze od Emishi, tak samo jak walkę łuczniczą z konia. Poczatkowo zorganizowali swoją armię do podboju Emishi na wzór chiński (piechota uzbrojona w proste miecze) jednak w pojedynku z wojownikami Emishi ponosili olbrzymie straty. Więc przejęli taktykę i uzbrojenie. Mnie zastanawia fakt że poza "swoimi" wyspami (co też trwało dłuuugo)  podbój japończykom wychodził raczej słabo i szybko ich usuwano...

zaloguj się by móc komentować

OjciecDyrektor @ahenobarbus
25 marca 2021 07:44

Mam wrażenie, że ta organizacja ślepych grajków zbietała i przetwarzała informacje zasłyszane od swoich członków....stąd ich de facto wypędzenie z miast (wyjęcie z pod prawa).

Mieli "uwodzicielskie" głosy, więc zapewne byli zapraszani na eventy do pałaców arystokracji i tam nadstawiali uszu. Ślepi ludzie mają niezwykle wyrobioną pamięć słuchową...w ogóle słuch zastępuje im wzrok, więc ich uszy więcej słyszą - są bardziej czułe.

Podejrzewam też, że ta izolacja japońska wzięła się z nieudanych prób podboju sąsiadów..:)....zamiast się przyznać do nieudolności lepiej wmawiać sobie izolację.

zaloguj się by móc komentować

OjciecDyrektor @gabriel-maciejewski 24 marca 2021 17:01
25 marca 2021 08:34

Ten grajek Morito pełnił funkcję banku informacji. Bez niego Musashi zginąłby już przy pierwszej akcji. Morito oczywiście został przydzielony Musashiemu i opłacany przez tego, kto wysłał Musashiego na misję. 

Trzeba jeszcze raz uważnie obejrzeć ten film, bo myślę że jest tam jakaś scena, która potwierdzi pańską tezę wyrażoną w pierwszym tomie "Kredyt i wojna", żeprawdziwa i majważniejsza funkcja  minstrelów i trubadurów była inna. I myślę - a raczej jestem pewny - że podobnie jak japońscy ślepi grajkowie, tak i trubadurzy byli zrzeszeni w organizacji....tyle że tajnej...no ale dokumenty zapewne są i leżą gdzieś w sejfach w północnych Włoch.

zaloguj się by móc komentować

ahenobarbus @OjciecDyrektor 25 marca 2021 08:34
25 marca 2021 08:53

Zgadza się  z tym szpiegowaniem. Już w pierwszym odcinku pada taka sugestia. Serial jest na YT z polskim lektorem  z lat 80tych;) 

Możliwe więc że w opowieści o Hoichim nie chodzi o kredyt ale szpiegowanie... Hearn pisze, że Hoichi żył "kilkaset lat temu". Tom Kwaidan został opublikowany w 1903 r. A gildia kredytów  udzielała od xvii w. wg Groemera, choć on mocno z nimi sympatyzuje. Ten fakt pominąłem ale ponoć todoza nie byla największą organizacją kredytowa no i nie byli ponoć najbardziej bezwględni.

Wracając jeszcze do podboju. Pewnie w drugą stronę to działa tak, że, takie moje przypuszczenie, nie można ot tak sobie podbić Japonii. Możliwe ze jest to związane ze sepcyficzną geografią. Mówi  się, że w Japonii nie ma ani jednej równiny która konczy się za horyzontem. Zawsze góry lub morze. To dotyczy nawet dwóch największych równin czyli prowincji Kanto (tam gdzie leży Tokio) i Kinai (trójkąt Kyoto, Nara, Osaka). Co ciekawe spora część historii Japonii to walka o władzę  pomiędzy ośrodkami znajdujacymi się  w tych dwóch prowincjach.

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @OjciecDyrektor 25 marca 2021 08:34
25 marca 2021 08:57

Trubaduszy na pewno byli zrzeszeni w tajnej organizacji, a przede wszystkim na pewno obracali wielkimi pieniędzmi. Tylko ktoś wyjątkowo nierozgarnięty i kokieterynie nastawiony do bliźnich może sądzić inaczej. Była to w dodatku struktura hierarchiczna, w której raczej nie mozna było awansować, bo o tym kto jest na górze decydowało czynniki niejawne. 

zaloguj się by móc komentować

maria-ciszewska @ahenobarbus
25 marca 2021 10:34

Wiadomo również, że ślepcy zaczęli organizować się w celu ochrony swoich interesów politycznych i ekonomicznych od XIV w., choć w późniejszych sporach prawnych powoływali się na sfałszowane dokumenty, które miały jakoby wskazywać na ich specjalny status, zalążki organizacji i ochronę gwarantowaną przez cesarzy już od VI w. Prawdą jest, że organizacja Tōdō-za korzystała z protekcji.

Czyż nie ma tu analogii ze sfałszowanymi przywilejami żydowskimi w Polsce? Nawet epoka +/- ta sama.

zaloguj się by móc komentować

ahenobarbus @maria-ciszewska 25 marca 2021 10:34
25 marca 2021 11:01

Możliwe. Te papiery były todo-za potrzebne przy sporach prawnych z Danzaemonem żeby ochronić własne wpływy. 

zaloguj się by móc komentować

Nieobyty @ahenobarbus
25 marca 2021 17:40

Jako uzupełnienie.

Lat parę temu Stradfor opisał sytuację geopolityczną Japonii http://geopolityka.org/analizy/geopolityka-japonii

Sam wstęp dobrze oddaje podstawowy problem Japoński - geografia ma duży wpływ na realia życia społecznego. Teren górzysty i to wyspiarski o małej liczbie ziemi pod uprawy nadawał fizyczne ograniczenia. Stąd też obserwowana gra sił między klanami feudalnym i ich zamkami w kluczowych miejscach, świątyniami, dworem i miastami z ich wewnętrzną hierarchią.

Przykładowo mamy struktury cechów Za 座 [ bo Tōdō-za jest części tego ekosystemu społecznego] one trwają ewoluują lub wchodzą w zwarcia z konkurencją budowana przez innych gracz [np. przypadek za czasów Ody]. Co jest jeszcze ciekawsze to czy nie jest przypadkiem tak jak z słynna historią o ninja poprawnie shinobi -w jakiej części to jest kreacja w jaki prawda bo rewolucja Meiji właściwie stworzyła szereg legend o historii Japonii.

Todo-za – był struktura korekcji pewnego systemu w ramach zbierania informacji i kontroli przez monopol gałęzi rynku. Takich struktur było trochę np. rola konkubin na dworze cesarskim i system adopcji, adepci szkół szermierczych czy sekty buddyjskie.

Można założyć – że brak ekspansji stałej na zewnątrz przed XIX wiekiem wynikał z tego że on naruszała zasoby bazowe [straty ludzie na wojnie] ale i naruszała struktury układu.    Zresztą zmiany w XVIII wieku gdzie jednej strona jaką był urząd shoguna - zmalała i osłabła dało efekt wzrostu innych graczy np. kabunakama a nie za. Drenaż ze złota w XVII wieku był możliwy bo nie naruszał wewnętrznych monopoli rynkowych.

Z chwilą gdy w XIX rynek zdezorganizował kapitał obcy – ekspansja była otwarta z tym że ona miała wbudowany element wewnętrznej samozagłady – Imperium mogło być tylko chwilowe.

Jak można interpretować akcję zwalczania i prześladowanie chrześcijan – klasztory buddyjskie traciły wiernych a powstrzymanie ich odpływu wymagało by pracy, struktury cechowe jak Za dopiero co zwalczały wolne targowiska z okresu Ody i musiały posprzątać zawirowania na rynku a tu nowy ruch religijny i nowe formy współpracy wyznawców , klany feudalne chciały też ustabilizować strukturę, klany ninja wykorzystały ostatnią możliwość do dużego zarobu na finiszu okresu wojen np. ich rola walca o zamek Hara i negocjacji o przyszłą rolę.

Do dopowiedzenia jest rola struktur w tym klasztorów, gildii kupieckich, które w części kontrolowały w historii Japonię - bo te ery które następowały wynikają min. z ruchów wewnątrz tych struktur. Dobrze to jest czytelna w XIX weku gdzie osłabione grupy musiały się wycofać.

I chyba dlatego w kulturze pop - mamy fascynację parawanami [dla jeszcze realnych struktur] jak ninja, jakuza, a todo-za jawi się jako parawanik schowany w mroku.

zaloguj się by móc komentować

ahenobarbus @ahenobarbus
28 marca 2021 19:23

Uff ale Pan tematów dostarczył :)

Znam ten tekst Stratfora. Fakt, ze produkcjja żywności w dawnych czasach w Japonii była problematyczna. Do końca XIV w. w Japonii była walka z klęskami głodu i epidemiami. Jak pisze Wayne Farris w swojej książce "Japan to 1600" były to główne przyczyny śmierci we wspomnianych w poprzednim zdaniu czasach. Wojna byla na bardzo odległym trzecim miejscu. Moja ulubiona anegdota z czasów epoki Heian. Po wprowadzeniu parcelacji i systemu przydziału ziemi w reformie Taiho jeszcze wcepoce Nara ok. 700 roku wszystko wydawało się dzialac dobrze. Rolnicy mieli zapewniony byt a płacone w naturze podatki utrzymywaly dwór. Podatki były nakładane na dorosłych mężczyzn. Aby kontrolować system wprowadzono cenzus. Ale system się "posypał" bo tak zdefiniowane reguły dawały pole do nadużyć. W 914 roku posłano na prowincję z misją Miyoshi Kiyoyuki. W swoim raporcie opisał przypadek pewnego dystryktu w prowincji Bitchu. Na wojnę z koreańskimi królewstwami w 660 r. dystrykt ten wystawił 20 000 chłopa do walki. W roku 730 opodatkowanych było 1900 mężczyzn, a w 860 tylko 70. Kiedy Kiyoyuki pisał raport w dystrykcie do opodatkowania zgłoszono... dwóch starców. Lokalne wladze dogadywały się z chłopami i tu leżała przyczyna. Problemem były też tzw. boskie ognie. Żywność składowana na podatki dla dworu była pod opieką lokalnego magistratu w magazynach. Zdarzało się że okradali oni magazyn a następnie podpalali. Kiedy ze stolicy przyjeżdżał oficjel przeprowadzić śledztwo dostawał odpowiedź że "bogowie podpalili skład". Oficjel kiwał ze zrozumieniem głową...

Ale te dowcipne sytuacje nie mogą sprawic abyśmy zapomnieli o głodzie i epidemiach, oni mieli z tym kolosalny problem. Lata od 800 do 1050 to jest ciągła depopulacja.

Co do zmyśleń z ninja/shinobi to na pewno jest coś na rzeczy. Z innej beczki mogę powiedzieć, że propagandowym wymysłem epoki Tokugawa byli wojowniczy buddyjscy mnisi. Tak naprawdę te legendy powstały w czasie najazdów na Koreę, gdzie rzeczywiście miejscowi mnisi walczyli twardo i do końca z najeźdźcami z Japonii. Ten mit miał negatywny wydźwięk, ale trafił do popkultury, gdzie np. w grze komputerowej Shogun Total War mnisi buddyjscy to regularny oddział z okresu Walczących Królestw. Totalna bzdura. Świątynie korzystały z wojska ale to wygląsało zupełnie inaczej.

W ogóle buddyzm to jest interesująca sprawa. Oni mieli kolosalny pozytwny wpływ na rozwój rolnictwa i produkcję żywności. Ale też z drugiej strony.. końcówka rpoki Heian i Kamakura to czas buddyjskiego końca świata, mappo. Później powstawały coraz dziwniejsze ruchy religijne. XIII w. to gorsząca plaga pedofilii wśród buddyjskuego kleru. Buddyjskie światynie pożyczały też pieniądze. Czekam na książkę o pożyczkach w średniowiecznej Japonii, może coś tam opiszę kiedyś.

A te struktury i kasty, gildie japońskie to też temat do dalszego pociągnięcia... Bo to nie tylko todo-za fałszowała dokumenty. Robił to również Danzaemon, który jak wynika z opisu Groemera nie miał żadnych szans na wciagnięcie stowarzyszonych w todo-za pod swoją jurysdykcję, bo oni z założenia należeli do innej kasty, innego porządku i to było niemożliwe. A to że i tak próbował oznacza, że szogunat był skorumopowany i obok jawnej oficjalnej hierarchii musiała istnieć hierarchia niejawna. Czy nie jest tak, że jak mamy bardzo rozbudowany porządek prawny to są idealne warunki do budowy nieformalnych grup wpływu? Zresztą o łapówkach Groemer pisze wprost.. No i ta zmiana zdania przez szoguna w ciągu bardzo krótkiego czasu.. Najpierw zgodził się żeby todoza kontrolowała "normalnych" muzyków a później bardzo szybko zmienił zdanie...

Swoją drogą regulaminy todo-za to jest osobna historia. W nich widać całą hipokryzję wierchuszki gildii. W Japonii w tamtym czasie nie tylko todoza zachowywała się źle. Ogólnie ci którzy zyli z jałumużn zachowywali się skandalicznie i w materiałach są liczne opisy agresywanego zachowania zbierajacych jałmuzny aż do zakłócania ceremonii włącznie. Todo-za oczywiście jako zasłonę próbowała odgórnie poprawić wizerunek narzucając tym (w domyśle oczywiście)  w niższych rangach odpowiednie zachowanie w tym np. zakaz poruszania się od miasta do miasta, grzeczne zachowanie przy zbieraniu jałmużny no i powrót do recytacji Heike monogatari jako głównego sposobu zarobkowania . Groemer pisze o jawnej hipokryzji bo wierchuszka robiła dokładanie wszystko czego zakazaywały regulaminy :)

zaloguj się by móc komentować

ahenobarbus @Nieobyty 25 marca 2021 17:40
29 marca 2021 14:16

Jeszcze przy okazji. Była taka notka Gospodarza http://gabriel-maciejewski.szkolanawigatorow.pl/lafcadio-hearn-vs-tomoyuki-yamashita

Więc odgrzebię nieco stary temat... Czy Hearn miał przygotować "teren" pod dalsze wydarzenia?

Na amazonie jest kilka książek których same tytuły już wystarczą aby pobudzić wyobraźnię.

British Engagement with Japan, 1854–1922: The Origins and Course of an Unlikely Alliance

Russo-Japanese Relations, 1905-17: From enemies to allies

The Anglo-Japanese Alliance, 1902-1922 

Alfred Raquez and the French Experience of the Far East, 1898-1906

zaloguj się by móc komentować

ahenobarbus @stanislaw-orda 24 marca 2021 17:32
16 kwietnia 2021 12:22

Ja się tu podniecałem 6 tonami złota... Nabyłem książkę J.W. Halla "Japonia" , wyszło to w serii ceramowskiej w latach 70tych i można kupić za bezcen na allegro. Otwarłem na chybił trafił. a tam informacja, że w XIX w. daimyo byli zadłużeni u kupców z Osaki na 60 milionów ryo, co stanowiło 1/4 przychodów państwa z podatków. Jak pisze Hall, daimyo przeważnie, jakimś cudem spłacali te kredyty. Swoją drogą ciekawy to system w którym najwyższe kasty są uzależnione od kredytów udzielanych przez najbardziej pogardzaną i najniższą kastę. 

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować