Urban IV - geniusz organizacji
Bohater niniejszego tekstu, papież Urban IV, może być kojarzony przez większość Katolików z ustanowieniem święta Bożego Ciała. Niestety krótkie zajawki biograficzne jakie dostępne są w sieci, nie oddają moim zdaniem pełnej sprawiedliwości tej postaci, której działalność przed, jak i w trakcie krótkiego pontyfikatu w latach 1261-1264 obfitowała w rozważne decyzje, znamionujące wytrawnego polityka. Dzieło Urbana IV pozostaje właściwie w cieniu, co najwyżej będąc wzmiankowanym w bardziej lub mniej przychylnym świetle w różnych publikacjach popularnonaukowych o innych postaciach (Ludwik Święty, Chrystian, biskup Prus), organizacjach (Templariusze) lub dyplomacji dotyczącej Mongołów czy Bizancjum. Dopiero w ostatnich latach ktoś podjął się badań nad nieprawdopodobną wręcz aktywnością tego papieża w jednym istotnych aspekcie, tj. walki między Papieżem a cesarzem, rzucając całkiem nowe światło na siłę woli, zdolności organizacyjne jak i owoce działań, które w większości zmaterializowały się po śmierci Urbana IV. Niniejszy tekst nie rości sobie jednak pretensji do bycia jakąś kompletną biografią, ale chciałbym zwrócić uwagę na kilka aspektów które moim zdaniem czynią tę postać inspirującą do działania w czasach niezwykle trudnych.
Jako, że postać Urbana IV raczej zawsze pozostanie w cieniu jeśli chodzi o autentyczne czyny, niezwykle ciekawe jest jego pojawienie się jako jednego z protagonistów w legendzie o Tannhäuserze. Jak nas informuje angielska ciocia WIKI:
„Papież Urban IV stał się główną postacią w legendzie o tym minnesingerze, której istnienie po raz pierwszy potwierdzono w 1430 r., a od 1450 r. utrwalono w balladach.”
Wg WIKI prawdziwy Tannhäuser zmarł ok. 1265, czyli w ciągu roku po śmierci Urbana IV. Jedno z pierwszych przedstawień poety pochodzące z Codex Manesse (ok.1300 r.) ukazuje go w płaszczu zakonu krzyżackiego.
Ilustracja z Codex Manesse, przedstawiająca Tannhäusera, źródło wikipedia.
Istnieje wiele wersji tej opowieści, tutaj przedstawiam obszerny skrót z wersji z 1515 r. Ta wersja nie podaje żadnych informacji o Tannhäuserze (zwanym w niektórych wersjach Danuserem), co może świadczyć o tym, że postać i jej losy były ogólnie znane publiczności. Ballada nie wyjaśnia również, w jaki sposób dotarł on do siedziby Wenus, Venusberg. Zamiast tego zaczyna się w momencie, gdy pogańska bogini Wenus zapewnia o swojej miłości do Tannhäusera i przypomina mu, że złożył przysięgę, że zostanie z nią na zawsze. Sugeruje się, że Tannhäuser przybył do Venusbergu z czystej ciekawości, ale po roku pobytu tam zdał sobie sprawę, że „to nie to” i jest gotów do odejścia. Aby zachęcić Tannhäusera do pozostania, Wenus oferuje mu towarzyszkę, którą ten będzie mógł zatrzymać jako żonę. W odpowiedzi Tannhäuser oświadcza, że będzie się smażył w piekle, jeśli weźmie „inną żonę niż ta, którą mam na myśli”. Żona, której Tannhäuser chce pozostać wierny, jest, jak się sugeruje, Maryja, matka Jezusa. Innymi słowy, Tannhäuser nie podda się uwodzeniu przez pogaństwo uosabiane przez Wenus, zamiast tego woli powrócić do Boga za pośrednictwem Maryi. To powoduje konflikt z Wenus i ostatecznie Tannhäuser opuszcza górę „w smutku i pokucie”, ogłaszając, że „uda się do Rzymu, ufając papieżowi”. Tannhäuser pojawia się tam, zastanawiając się, czy papież Urban „może go uratować”. Oto wyznaje swoje grzechy i żałuje za nie, mówi wprost papieżowi, że spędził rok z Wenus. U papieża szuka „spowiedzi i pokuty, by dowiedzieć się, czy może ponownie spojrzeć na Boga”.
Papież odpowiada, wskazując na małą, suchą, drewnianą laskę pielgrzyma, którą trzyma. Mówi Tannhäuserowi, że jest tak samo mało prawdopodobne, aby znalazł łaskę Boga, jak to, że laska papieska z suchego drewna zakwitnie liśćmi. Ponownie wielce zasmucony Tannhäuser opuszcza miasto i … udaje się wprost do Venusberg, aby żyć na stałe z pogańską boginią, ponieważ jest to dla niego sąd Boży. Wenus raduje się na jego widok. Trzeciego dnia jego pobytu z Wenus, w Rzymie papieska laska w tajemniczy sposób zaczyna pączkować. Widząc nieoczekiwany rozkwit laski, papież wysyła posłańców „do wszystkich ziem”, że sprowadzić Tannhäusera. Ale on był z powrotem w górach i odnalazł swoją miłość. Dlatego też Urban IV również „przepadł na zawsze” jak chce legenda. Papież, sugeruje się, jest tak samo zagubiony jak Tannhäuser, ponieważ omyłkowo odmówił odkupienia rycerza.
Nie możemy stwierdzić z całą pewnością komu tak podpadł papież Urban, że aż został uwieczniony w tej z gruntu heretyckiej propagandowej bajeczce. Ukazany został jako nieprzejednana postać, co to nie poznała się wrodzonej na dobroci rycerza i jego chęci poprawy, będąc w istocie źródłem potępienia - swojego własnego i Tannhäusera. Być może Urban IV był tylko metonimią Rzymu, Stolicy Apostolskiej, co to odtrąca ciekawskich tylko, acz przecież niewinnych heretyków, bowiem historyczny fakt potwierdza, że jako głowa Kościoła nigdy nie rezydował on w Rzymie. Możemy spojrzeć więc na tę opowieść jako pewną heretycką metaforę, która co jakiś czas powraca - Kościół, a zwłaszcza hierarchia jest źródłem zła. Może się komuś wydawać, że to nieaktualne, ale ja wciąż spotykam się w rozmowach ze znajomymi z takim właśnie ujęciem sprawy. Oczywiście nie jest to jedyne wyjaśnienie tej legendy. Wiemy, że Urban IV był zaangażowany jako rozjemca w sporze pomiędzy Zakonem Krzyżackim a pruskimi neofitami, który wybuchł wkrótce po śmierci biskupa Chrystiana. Ciekawe, w tym kontekście, że wczesne przedstawienie Tannhäusera jest powiązane z Zakonem. Czyżby rycerze nosili w sobie aż taką zadrę za jeden z dowodów dyplomatycznego geniuszu Urbana IV, czyli traktat dzierzgoński?
Wiemy już jaki los spotkał Urbana IV w propagandzie, czas przyjrzeć się jego życiu. Urodził się ok. 1195 jako Jacques Pantaléon w rodzinie szewca. W historii Kościoła zapisał się jako papież Urban IV, choć popularne są również dwie denominacje poprzedzające pontyfikat - Jakub Leodyjski, lub Jakub z Liège. Niezwykle istotne jest miejsce w którym się urodził i w którym przyszło spędzić mu lata dzieciństwa. Było to miasto Troyes w królestwie Francji, najważniejsze miasto targów szampańskich. Targi te musiały być dla dziecka lub młodego człowieka z pewnością ekscytującymi, kolorowymi wydarzeniami. Fascynować musiały nie tylko egzotyczne towary i ich jakość, zwłaszcza wykwintnie barwione i tkane tekstylia, ale również możliwość obserwowania kupców z różnych części Europy żyjących w kupieckich „gettach” oraz czuwających dyskretnie nad targami Templariuszy. Król Francji przyznał tym ostatnim przywileje na jarmarkach, a historycy potwierdzili później, że wpływ templariuszy był kluczowym czynnikiem stojącym za sukcesem jarmarków, ponieważ były to najbogatsze organizacje w Europie Zachodniej w tamtym czasie. Templariusze bardzo wiele zyskali na targach, albo działając za pośrednictwem agentów, jako dostawcy towarów, albo jako spedytorzy i przewoźnicy różnych oferowanych towarów. Czasem budziło to zazdrość. Wraz z królem hrabiowie Szampanii dali również templariuszom prawo do nakładania opłat za produkty wchodzące na jarmarki. Targi te sprzyjały również unowocześnieniu operacji bankowych dokonywanych przez bankierów włoskich jak i Templariuszy. Weksle, oraz akredytywy obiecujące pełną spłatę długu na następnych targach, które były jedną z najwcześniejszych form kredytu transakcji w Europie, wymiana pieniędzy, strumienie złota i srebra, ubezpieczenie towarów gwarantowane przez lokalnych władców. Poważne sprawy. Wszystko wskazuje na to, że Jakub Pantaléon nie zadowolił się samą obserwacją „kolorowych jarmarków”, ponieważ jako człowiek czynu potrafił wykorzystać wiedzę o tym jak funkcjonują targi w późniejszej praktyce. Ta pokazała ze znał je na wylot.
Młody Jakub, zamiast łatwej kariery w handlu, wybrał służbę Bogu. A czasy dla Kościoła były można rzec dynamiczne. To czasy wielkich zagrożeń, ale też wielkich zwycięstw, niebezpieczeństw w świecie materialnym i zagrożeń duchowych. Przeciwko tym drugim nie ma nic lepszego niż przykład osoby świętej. Jakub studiował teologię i prawo zwyczajowe w Paryżu, a następnie został kanonikiem w Laon i archidiakonem w Liège. Jego życie i kariera duchowna były silnie związane z objawieniami św. Juliany z Mont Cornillon, przyjaciółki pustelnicy Ewy, która mieszkała w pobliżu katedry w Liège. Juliana doświadczała od roku 1208 wizji symbolizujących potrzebę ustanowienia kościelnego święta poświęconego Najświętszemu Sakramentowi. Objawienia te miała od początku wyznawać spowiednikowi, lecz ujawnił je dopiero po 20 latach kanonik kościoła św. Marcina w Liège, któremu Juliana również miała powierzyć informację o swoich widzeniach. Kanonik przedstawił relacje pod osąd komisji miejscowych teologów, w skład której wchodził nasz bohater, archidiakon Jakub oraz prowincjał dominikanów Hugues de Saint-Cher (późniejszy kardynał i legat papieski). Przyszły Urban IV od samego początku popierał ustanowienie święta, do którego promowania św. Juliana została wybrana przez Boga. Nie wszyscy podeszli do tej sprawy równie entuzjastycznie i faktycznie dopiero Hugues de Saint-Cher, już jako pierwszy kardynał wywodzący się z zakonu Dominikanów, ponownie podjął sprawę i zatwierdził święto w 1251 dla diecezji Liège. Ale pierwsza powszechna celebracja Festum Eucharistiae miała odbyć się na „ruchomym” dworze papieskim w Orvieto, w sierpniu lub na początku września 1264 roku, niecałe dwa miesiące przed śmiercią Urbana IV. Pod wpływem cudu eucharystycznego, który miał miejsce w 1263 podczas mszy św. w Bolsenie, 11 sierpnia 1264 roku papież Urban ogłosił w Orvieto bullę Transiturus de hoc mundo, która ustanowiła święto Bożego Ciała dla uczczenia daru Eucharystii i uzasadnienia doktryny transsubstancjacji. Takie potwierdzenie transsubstancjacji było szczególnie ważne dla mieszkańców Orvieto, miasta rozdartego konfliktami religijnymi, gdzie w 1199 roku katarscy heretycy, zamordowali ich gubernatora, Pietro Parenzo. Co niezwykle ciekawe jeden z autorów (Dom Lambot) badający te czasy i dokumenty, stwierdził, że pierwotny bardzo prosty tekst oficjum spisany przez św. Julianę miał posiadać sam Jakub Pantaléon i że przyszły papież zabrał go ze sobą, gdy opuścił Liége, aby podjąć obowiązki legata w Polsce, na Pomorzu i w Prusach. Następnie przekazał go św. Tomaszowi z Akwinu, który skomponował ostatecznie liturgię święta Bożego Ciała na prośbę papieża Urbana.
Jakub zwrócił na siebie uwagę papieża Innocentego IV, podczas pierwszego soboru w Lyonie w 1245. Ojciec Święty uznał, że talenty Jakuba sprawdzą się w służbie dyplomatycznej i dwukrotnie wysłał go do Niemiec. Jako legat papieski Jakub przebywał kilkakrotnie we Wrocławiu, przewodnicząc nawet w 1248 r. synodowi prowincjonalnemu metropolii gnieźnieńskiej. Przyjmuje się, iż zetknął się wtedy zarówno z najbliższymi krewnymi św. Jadwigi Śląskiej, jak i zapoznał się z jej świątobliwym życiem. Tutaj należy skorygować informację która znajduje się w biogramie Urbana IV na polskiej wikipedii:
„jeszcze jako legat papieski, poznał osobiście [św. Jadwigę] podczas pobytu w Polsce”,
podaną za https://brewiarz.pl/czytelnia/swieci/10-16a.php3. Jak mniemam jest to błędna interpretacja zawartego na stronie Brewiarz skrótu myślowego „znał dobrze Jadwigę”. Jakub nie mógł poznać św. Jadwigi osobiście, a tylko „znał ją dobrze” z relacji innych, bowiem ta zmarła w roku 1243 r. Tak czy inaczej, tuż przed śmiercią w 1264 r. Urban IV przyjął poselstwo ze Śląska która przybyła z pisemną prośbą o kanonizację św. Jadwigi. Ze względu na śmierć papieża sam proces był kontynuowany i zakończony przez jego następców.
Na ilustracji fragment Kodeksu lubińskiego z 1353 r. po lewej stronie – Papież Urban IV (1261–1264) przyjmuje delegację ze Śląska. Po stronie prawej: jego następca, papież Klemens IV (1265–1268) wyraża zgodę na kontynuację procesu kanonizacyjnego Jadwigi
Godnym odnotowania dziełem Jakuba był dyplomatyczny majstersztyk wspomniany prowokacyjnie przy okazji legendy o Tannhäuserze, tj. traktat dzierzgoński, zawarty 7 lutego 1249 r. po upadku pierwszego powstania Prusów. Jak napisał Paweł Grochowski w książce Chrystian, Biskup Prus:
Przede wszystkim jednak [dokument] tłumaczy nam przyczyny wybuchu zbrojnego powstania neofitów przeciwko Krzyżakom oraz co najważniejsze - mówi o zagwarantowanych Prusom prawach, którymi cieszyli się przed przybyciem rycerzy zakonnych. Traktat dzierzgoński można uznać za największy pośmiertny sukces biskupa Chrystiana. Zmusił on bowiem Krzyżaków do przyrzeczenia przestrzegania praw nadanych przez niego nowo nawróconym Prusom i gwarantowanych bullami papieskimi.
I dalej:
Bezpośrednim tego efektem była misja dyplomatyczna opata Opizona z Mezzano. Nie doprowadziła ona jednak do trwałego rozwiązania konfliktów nad dolną Wisłą, Krzyżacy zaś odwołali się - prawdopodobnie skutecznie - od wydanego przez niego na początku 1246 r. niekorzystnego dla nich wyroku. Z powodu braku zachowanych dokumentów nie wiemy, dlaczego misja Opizona, w przeciwieństwie do misji Jakuba, nie zakończyła się sukcesem. Być może opat z Mezzano narzucił zbyt surowe warunki zakonowi krzyżackiemu, albo też po prostu brakowało mu talentu dyplomatycznego archidiakona z Liege.
Kolejnym ważnym przystankiem było biskupstwo w Verdun, które Jakub objął w 1253 r. W 1255 roku papież Aleksander IV uczynił go łacińskim patriarchą Jerozolimy, dzięki czemu Jakub zapoznał się z finansową stroną krucjat i działań wojennych. Jerozolimskie doświadczenia z uogólnionymi podatkami nakładanymi na nieruchomości kościelne (np. decima) zostały w ten sposób wykorzystane w jego późniejszej działalności. Mógł też z bliska przyglądać się działaniom genueńskich czy weneckich bankierów, pogłębiając swoje rozumienie procesów które dzieją się zakulisowo.
Wszystkie te doświadczenia znalazły później ujście w zakończonej sukcesem walce z Hoffenstaufami. Ktoś złośliwy mógłby powiedzieć, że przyszły Urban IV nie musiał mierzyć się z tej klasy politykiem co Fryderyk II i stąd przy sprzyjających okolicznościach odniósł on (pośmiertny, ale jednak) sukces. Niemniej to Manfred był bliżej pokonania Kościoła i narzucenia mu swojej woli niż Fryderyk. Rzeczy same się nie robią i trzeba było zakasać rękawy, co Jakub Leodyjski potrafił robić, mając do tego rozeznanie w co do okoliczności. A te, nawet bez podstępnego działania Fryderyka nie były sprzyjające.
Jeśli spojrzymy na cesarzy rzymskich i królów Sycylii - najpierw Fryderyka II (1194-1250), potem jego twardych synów, prawowitego Konrada IV (1228-54) i nieślubnego Manfreda (1232-66), a następnie jego dorastającego wnuka Konradyna (1252-68) to z odziedziczonej i bogatej bazy na Sycylii, a także z nieuporządkowanej do końca ojczyzny w Niemczech, wszyscy ci władcy aspirowali do urzeczywistnienia tytułu władcy absolutnego, decydującego również o życiu duchowym swoich poddanych. Wszystko, co było konieczne do sukcesu, to przejęcie serca państwa kościelnego we Włoszech za pomocą militarnej gry w wywieranie ciągłej presji, „w ściskanie” można by rzec. Do tej gry cesarze używali figur i pionków zwanych gibelinami, których przeciwnikami byli propapiescy gwelfowie. Dla Fryderyka i jego przeciwników, papieży Grzegorza IX i Innocentego IV, oznaczało to, że za każdym razem, gdy któryś z nich dał znać, mogli zebrać mieszankę nieco szalonej włoskiej milicji szlacheckiej, aby uzupełnić swoje podstawowe oddziały. Wszystko to sprawiło, że sytuacja militarna we Włoszech ok.1200 roku i latach następnych była bardzo niestabilna. Nieustająca wojna we Włoszech była ponurą rzeczywistością, a krwawe konflikty wybuchały wielokrotnie: między Fryderykiem a papieżem Grzegorzem w latach 1237-41, między Fryderykiem a papieżem Innocentym w latach 1246-48 oraz między Manfredem a papieżem Innocentym w 1254 roku. Wraz ze zwycięstwem toskańskich gibelinów w 1260 r., wspierających Manfreda pod Montaperti (niedaleko Sieny), marzenie cesarzy o kontroli nad Włochami wydawało się wreszcie w zasięgu ręki. Gra w „ściskanie” Państwa Kościelnego niemal przyniosła sukces. Sytuacja papiestwa była nie pozazdroszczenia. Mówiąc wprost, mniej więcej od 1232 r. papieże nie mieli już nawet bezpiecznej przystani w Rzymie: uciekali więc z jednego szczytu górskiego na drugi w poszukiwaniu bezpieczeństwa i przyjaciół, cały czas gorączkowo wydając papieskie listy i misje, które sprawiać miały wrażenie, że ich biurokracja wciąż funkcjonuje. Papieże byli w bardzo poważnym niebezpieczeństwie, pomimo podejmowania reform administracyjnych i usprawnień. Ponoć jest to szczególnie widoczne w biurokratycznej formalności papieskich rejestrów. Można odczytać między wierszami niepewne ruchy papieży, którzy wydawali te „rozkazy”. Przejmujące doświadczenie. Ojcowie Święci dosłownie ratowali swoje życie, ledwo unikając wielu militarnych pułapek. Takie informacje znalazłem w amerykańskim podręczniku na temat organizacji i rynków autorstwa John Padgetta i Waltera Pawella. Tymczasem, do dzisiaj w propagandzie historycznej wciąż obowiązuje narracja o wykorzystywaniu różnych możliwości przez papieży do „własnych celów”. Tak napisał m.in. znany gnostyk Jerzy Prokopiuk o samym Urbanie IV, który ponoć chciał w ten sposób wykorzystać Templariuszy. Miało to jego zdaniem doprowadzić do krótkotrwałego konfliktu między papieżem a rycerzami.
Tymczasem jak widać z powyższego opisu sytuacja papiestwa była krytyczna i nie mogło być mowy o żadnym wykorzystaniu do własnych celów, no chyba że mówimy o ratowaniu życia i tego co pozostało z Kościoła. Nawet sam wybór Jakuba na papieża wskazuje na poważne problemy i okoliczności. W 1261 r. akurat przybył do Viterbo z Jerozolimy szukając pomocy dla uciskanych chrześcijan w Ziemi Świętej. Umiera jego poprzednik Aleksander IV. W dniu 29 sierpnia 1261 r. Po trzymiesięcznych obradach konklawe złożone z 8 (lub 9 - źródła podają różnie) kardynałów po raz pierwszy w historii wybiera papieża spoza swojego grona. Wybór pada na Jakuba Pantaléona, który przyjmuje imię Urbana IV. Człowieka, który w tamtym czasie prawdopodobnie najlepiej wiedział jak z pomocą Bożą, poradzić sobie w tej niezwykle trudnej sytuacji. Nowy papież rozpoczął od wzmocnienia struktur, mianując 14 nowych kardynałów, w tym 6 Francuzów.
Wspominaliśmy w tym tekście Templariuszy kilkakrotnie. Zakładając, że Jakub był Francuzem tajemnicą pozostaje dlaczego nie oparł budowy swoich struktur, które miały zniszczyć cesarza o doskonale znaną sobie z rodzinnych stron formację, zwłaszcza że byli oni wcześniej skonfliktowani z cesarzem Fryderykiem II. Z jakichś bliżej nieznanych mi powodów Urban IV zaprzęgł do swojego dzieła bankierów włoskich. Nie może być prawdą to co piszą Padgett i Pawell, że bankierzy włoscy oferowali nowocześniejsze sposoby transferu pieniędzy za pomocą skryptów, a rycerze to musieli pieniądze transportować na koniach i wozach. Jak dobrze wiemy, Templariusze byli jak najbardziej zaznajomieni z wekslami, które były dodatkowo szyfrowane. Jest tu więc pewna zagadka, zwłaszcza ze Urban IV świetnie orientował się w rzeczywistości sieci militarnych i handlowych i potrafił je wykorzystać z całą mocą.
Pontyfikat Urbana IV upłynął pod znakiem wzmożonej aktywności koniecznej w czasach kryzysu i kiedy chce się pokonać wroga. Nie było żadnych wymówek. Jego życie upłynęło na ciągłych podróżach, głównie pomiędzy Perugią, Orvieto i Viterbo. Jako papież w Rzymie nie był nigdy, o czym już wspominałem. W porównaniu do poprzedników prowadził niezwykle aktywną korespondencję. Pierwsze dwa lata jeszcze tego nie znamionowały, tak jakby Urban IV dopiero poznawał wagę komunikacji. Ale ostatnim roku swojego życia, 1264 wysłał około 2000 listów i poselstw, szykując się do ostatecznej rozprawy z Manfredem. Urban IV zakończył żywot 2 października 1264, a więc te 2000 listów zostało wysłanych w ciągu ledwie 10 miesięcy. Kosmiczny wysiłek. Innocentemu IV zdarzało się wysłać dwukrotnie w czasie swojego pontyfikatu nieco ponad tysiąc rocznie, Aleksander IV wysłał najwięcej listów w pierwszym całym roku swojego pontyfikatu (1255) - nieco mniej niż tysiąc. Mówimy więc o nieprawdopodobnej skali i wysiłku jaki podjął Urban IV. Poprzednik Urbana IV, papież Aleksander IV, miał główny pomysł strategiczny, ale nie miał prawdopodobnie ani umiejętności organizacyjnych ani wiedzy, aby go zrealizować - mianowicie głosił „krucjatę” przeciwko „Antychrystowi” we Włoszech. Wiedział również jak działają targi szampańskie, ale nie odważył się ich wykorzystać. Do walki z cesarzem próbował pozyskać on Anglików. Było tak dlatego, że jeszcze wcześniej król Henryk III wyraził swoje zainteresowanie Innocentemu IV przekształceniem wcześniejszego „prawdziwego” zobowiązania krzyżowca Henryka w „przedsięwzięcie sycylijskie”, które pozwoliłoby jego drugiemu synowi, Edmundowi, na inwazję i przejęcie Sycylii zamiast wyruszenia do Ziemi Świętej. Pomimo intensywnej walki Innocentego z Fryderykiem, ten pobożny papież powiedział ostatecznie Henrykowi aby ten zajął się krucjatą do Ziemi Świętej. Czego Henryk nigdy nie zrobił. Z drugiej strony papież Aleksander poparł tymczasową utratę władzy przez Henryka. Ta przerwa, w której król Henryk był tylko figurantem, doprowadziła do powstania Parlamentu. W 1265 r. jego syn Edward I pokonał baronów i przywrócił pełną monarchię, poskramiając, ale nie eliminując parlamentu. Z pewnością niektórzy powiedzą, że sam (nawet niezrealizowany) pomysł papieża jest wypaczeniem ideału krzyżowców. Ale była to sprawa życia lub śmierci.
Wydaje się, że Urban IV miał bardziej przebiegły pomysł. Początek jego pontyfikatu zbiegł się z upadkiem Łacińskiego Cesarstwa Konstantynopola. Urban negocjował religijne zbliżenie z Michałem VIII Paleologiem, ale jednocześnie próbował odwrócić uwagę króla Manfreda aby - tak przynajmniej wynika z okoliczności - zyskać na czasie. Przez dwa lata, negocjował z Manfredem aby uzyskać jego poparcie dla odzyskania Konstantynopola w zamian za papieskie uznanie Królestwa Sycylii. W tym czasie wykorzystał doświadczenia jerozolimskie z uogólnionymi podatkami nakładanymi na nieruchomości kościelne, które zostały w ten sposób wykorzystane, a włoskie milicje gwelfów stały się katalizatorem. Urban IV zmobilizował włoskich bankierów do jego wojennej machiny fiskalnej. Włoscy bankierzy pomogli prawdopodobnie rozwiązać problemy z ze sprawnością pobierania podatków, a w konsekwencji z koordynacją wojskową. Jak wspomniano wyżej Urban IV znał na wylot techniki bankierskie. Dlaczego więc wybrał Toskańczyków, a nie Genueńczyków na swoich włoskich kupców-bankierów? Ponieważ jego toskańscy kupcy-bankierzy byli politycznie gwelfami, a genueńczycy niekoniecznie. Co bardzo istotne Urban IV nie wiązał się z jakimiś konkretnymi rodzinami bankierskimi, w 1264 pozbył się bez żalu firmy Bonsignori ze Sieny, obsługującej papiestwo od wielu, wielu lat. Zastąpił ją mniejszymi bankierami florenckimi. Oznacza to, że w żadnym wypadku nie podlegał on wpływom tychże bankierów i nie musiał liczyć się z ich zdaniem. Bonsignori a później inne rodziny zostały ogłoszone campsores an domini papae, czyli oficjalnymi bankierami papieży. Z jednej strony wiązało się to z udzielaniem papieżowi dużych pożyczek. Z drugiej strony wiązało się to z przekazywaniem papieżowi podatków od zakonników, biskupów i opatów.
Krucjata przeciwko Świętemu Rzymskiemu Antychrystowi została rozpoczęta przy użyciu posiadłości kościelnych we Francji jako bazy podatkowej i targów w Szampanii jako zapewniających płynność finansową (Padgett i Pawell). Nowe papieskie działania w zakresie poboru podatków były akceptowalne dla lokalnych królów. Stworzono komisje upoważniające dla toskańczyków akceptowane przez królów. Takie komisje przyznawały stałą rezydencję toskańskim kupcom kameralnym, co stanowiło znaczne rozszerzenie w stosunku do przejściowych trzymiesięcznych uprawnień przyznawanych wcześniej odwiedzającym włoskim kupcom, zorganizowanym w ich nazioni (czegoś w rodzaju gett handlowych). Stały pobyt kupców, będący warunkiem wstępnym dla stałych oddziałów organizacyjnych, rozwijał się w ramach tego parasola prawnego. Przekazywanie i przechowywanie papieskich wpływów podatkowych dało włoskim bankierom ogromną płynność finansową, którą mogli inwestować dla własnych zysków poprzez własny handel międzynarodowy. Prywatna działalność kupiecka i papieska działalność bankowa były zatem zbieżne: kupcy zarabiali ogromne pieniądze, a papieże nie byli na pasku bankierów którzy mogliby nimi manipulować, płacąc im w sumie niewielkie pieniądze. System oczywiście został wkrótce wykorzystany nieco inaczej, ale to już nie jest wina Urbana IV, gdy bankierzy zauważyli nowe możliwości płynące z pozycji zapewnianej przez papieża.
Oczywiście te ekonomiczne korzyści miały fundamentalne znaczenie i stanowiły one główną innowację w finansach państwowych. Ale to stwierdzenie o konsekwencjach fiskalnych nie wystarczy, aby wyjaśnić akt innowacji Urbana.
Papież Urban przerobił nieudany angielski pomysł Aleksandra i uczynił go francuskim. Sam Urban był Francuzem z Troyes w Szampanii, a nie Włochem, jak jego poprzednicy. Jednym z rezultatów było to, że Karol Andegaweński, brat króla/świętego Ludwika IX, został wybrany na orędownika papieża zamiast Edmunda Angielskiego. Sam Karol Andegaweński nie miał wnieść nic poza sobą i swoimi wojskami. Była to chyba dobra intuicja papieża, bowiem później Karol zaczął papiestwu przysparzać masę problemów. Książę i przyszły król z nazwy, miał duszę najemnika i bardzo wybuchowy charakter.
Urban IV przygotował i wcielił w życie całą machinę militarno-finansową która pokonała Hohenstauffów. Oczywiście efektów się nie doczekał. Zmarł 2 października 1264 r. Padgett i Pawell piszą że podejrzewają że zmarł z przepracowania, co może być prawdopodobną przyczyną. Kontynuatorem jego dzieła kolejny Francuz, papież Klemens IV. Za jego pontyfikatu Karol pokonał w bitwie syna Fryderyka II, Manfreda, który poległ pod Benewentem w 1266 r. Wnuk Fryderyka II, Konradyn, ukrywał się wraz z przyjacielem Fryderykiem Badeńskim u włoskiego pirata. Ten jednak, skuszony wysoką nagrodą za wydanie młodych książąt do Neapolu, sprzedał ich Karolowi Andegaweńskiemu, który stracił Konradyna w 1268 r.
tagi: papież boże ciało florencja targi szampańskie bankierzy fryderyk ii templariusze urban iv siena św. juliana św. jadwiga
![]() |
ahenobarbus |
28 sierpnia 2024 09:55 |
Komentarze:
![]() |
Matka-Scypiona @ahenobarbus |
28 sierpnia 2024 10:53 |
Dzięki za ten wpis! Poukładał mi pewne rzeczy w głowie. Średniowieczna Italia to najglepszy Mordor z milionami korytarzy.
![]() |
ahenobarbus @ahenobarbus |
28 sierpnia 2024 11:03 |
Dzięki. Zapomniałem w ostatecznej edycji napisać, że nagrobek Urbana IV znajdujący się w Perugii gdzie zmarł,został usunięty. Smutne i ciekawe dlaczego tak się stało. Spotkało to jeszcze jednego z papieży który tam zmarł.
|
zw @ahenobarbus 28 sierpnia 2024 11:03 |
28 sierpnia 2024 20:56 |
Urban IV chciał być pochowany w Troyes. Jego życzenie zostało spełnione w 1935 roku - wtedy przeniesiono jego szczątki z Perugii do Troyes. Kościół (obecnie bazylika) św. Urbana w Troyes, którego budowę rozpoczęto jeszcze za pontyfikatu Urbana IV, został ukończony dopiero w 1905 roku.
https://www.landrucimetieres.fr/spip/spip.php?article5940
https://it.wikipedia.org/wiki/Papa_Urbano_IV
![]() |
Magazynier @ahenobarbus |
28 sierpnia 2024 23:13 |
Miodzio!! Zaprawiony rzecz jasna niemieckim dziegciem. Czego ci Papieże musieli dokonać.
Na marginesie tych przetasowań w doborze campsores an domini papae, w XV w. chyba na tym tle pojawia się fundadot Banco de Medici, Giovanni de Bicci de Medici. A potem, jak znajdujemy to w https://economic-historian.com/2020/12/economic-history-of-the-medici-family/: W 1466 roku bank Medyceuszy zajął się handlem ałunem, niezbędnym w ówczesnym przemyśle sukienniczym. Kupcy importowali go z Lewantu, zanim odkryto miny w Tolfie, na północ od Rzymu, na zachodnim wybrzeżu Włoch. Bank Medyceuszy otrzymał papieski monopol na kopalnie w Tolfie. Kiedy na Półwyspie Apenińskim odkryto kolejne źródła ałunu, Lorenzo de’ Medici użył przebiegłych środków, aby stłumić te źródła konkurencji, wysyłając nawet 12 000 żołnierzy, aby brutalnie splądrowali Volterrę, miasto podlegające Florencji. W 1476 roku Sykstus VI przeniósł monopol ałunu Tolfa na bank konkurencyjnej rodziny Pazzi, ale Innocenty VIII przywrócił go później bankowi Medyceuszy.
Ciekawe co to znaczy de Bicci? Rymuje się z Beatrycze, zwaną przez Dantego również Bice.
![]() |
OjciecDyrektor @ahenobarbus |
28 sierpnia 2024 23:20 |
A nam ciągle tłuką do głów, że Kościół i papież nie mogą mieszać się do polityki. Jak nie mogą, skoro wszyscy politycy mieszają się do Kościoła?
Jak to dobrze, że w Iralii działają te dwa glibalne gangi kupieckie. Gdyby tak nie było, to papież i cały Kościół byłby pod ścianą. A tak zawsze ma jakieś większe lub mniejsze pole manewru. Bóg czuwa, aby była równowaga. Przynajmniej w Italii...;).
![]() |
ahenobarbus @zw 28 sierpnia 2024 20:56 |
29 sierpnia 2024 11:46 |
Dzięki za uzupełnienie:) zupełnie to przeoczyłem.
![]() |
ahenobarbus @OjciecDyrektor 28 sierpnia 2024 23:20 |
29 sierpnia 2024 11:48 |
No tak, bo hierarchia jest zła i pragnie naszej zguby. Ale jak nie będą nic robić w polityce to będzie dobrze. To jest najbardziej podstępna strategia heretycka.
![]() |
Paris @Matka-Scypiona 28 sierpnia 2024 10:53 |
29 sierpnia 2024 12:05 |
Tak,...
... az ciezko uwierzyc,... bo wydaje sie to wprost niemozliwe !!!
Tak nam glupot i sciemy do glow nawsadzali.
![]() |
gabriel-maciejewski @ahenobarbus |
29 sierpnia 2024 12:10 |
Wszyscy minnesingerzy to agenci kalifa, podobnie jak krzyżacy. Papież nie dał się im nabrać
![]() |
cbrengland @gabriel-maciejewski 29 sierpnia 2024 12:10 |
29 sierpnia 2024 23:26 |
Od zawsze odkąd pamiętam, intrygowała mnie sprawa Krzyżaków właśnie i dlaczego musiał być Grunwald i dlaczego był taki ważny, zwycięstwo, chociaż do końca nie skonsumowane, skoro obie walczące strony były katolickie przecież. A przecież jedna strona była nią tylko z nazwy jednak. To był też czas wojny stuletniej przecież i Joanny d’Arc. Jakże Europa wyglądałaby inaczej, gdyby pod Grunwaldem zwyciężyły z Polską te siły antychrześcijańskie. Chociaż niedługo po tych wydarzeniach i tak była Rewolucja Protestancka. Tak więc wydaje mi się, że to, co miało nastąpić wtedy i tak się wydarzyło. Tylko później.
A dzisiaj to już mamy jedność zupełną w Europie. Nawet Unię Europejską pod krzyżackim sztandarem i to prawie dosłownie nawet.
_______
![]() |
Magazynier @ahenobarbus |
30 sierpnia 2024 17:10 |
Rok pamiętny 1241. Rok stracenia Anglika tatarskiego chana. Ale Wenecja chyba wtedy miała jeszcze poprawne stosunki. Mistrz krzyżacki swoja siedzibę miał wtedy jeszcze w Wenecji.
![]() |
Magazynier @Magazynier 30 sierpnia 2024 17:10 |
30 sierpnia 2024 17:12 |
Pomyliłem notki. Mialo byc pod tekstem zw.